W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Destabilizacja na rzecz Rosji

07.12.2021

Reżim Łukaszenki nie ośmieliłby się zorganizować i prowadzić tak poważnej operacji przeciwko Zachodowi bez poparcia politycznego patrona na Kremlu. I to nie władza w Mińsku, ale ta w Moskwie będzie próbowała dyskontować politycznie kryzys wytworzony w jej imieniu przez reżim białoruski.

DBN

W operacji destabilizującej Polskę oraz całą wschodnią flankę NATO wykorzystywany jest szlak migracyjny. Cele składających się na tę operację działań nie sprowadzają się jednak do kwestii migracji. Ruch migrantów jest jedynie środkiem do realizacji strategii opracowanej na Kremlu – od lat zresztą realizowanej. Choć operację przeciwko Polsce prowadzi reżim Łukaszenki, mamy do czynienia z działaniami będącymi pod kontrolą Rosji. To Kreml dał i daje polityczne przyzwolenie na działania Łukaszenki.

Operacja reżimu w Mińsku jest elementem rosyjskiego planu, którego celem jest podzielenie społeczeństw i państw Europy Środkowej, ale przede wszystkim rozbicie jedności na forum NATO i Unii Europejskiej. Sytuacją idealną dla Kremla byłby upadek lub zupełne skompromitowanie i paraliż obu tych struktur międzynarodowych. Operacja przeciwko Polsce, Litwie i Łotwie to próba realizacji właśnie tych celów, więc jest ona prowadzona de facto na rzecz Moskwy.

Znając realia relacji Rosji i Białorusi oczywiste jest, że Łukaszenka musiał otrzymać polityczną zgodę Putina, by rozpocząć działania na tak dużą skalę. Potwierdza to także szereg porozumień podpisanych w ostatnim roku, które znacząco wzmocniły i tak silną dominację rosyjskich struktur bezpieczeństwa nad białoruskimi. Białoruś rządzona przez Aleksandra Łukaszenkę jest co najwyżej rosyjskim państwem satelickim, które pozostaje w pełni zależne od mocodawcy w Moskwie. To na Kremlu są planiści i stratedzy działań agresywnych wobec Zachodu, prowadzonych rękami białoruskich służb.

Reżim Łukaszenki nie ośmieliłby się zorganizować i prowadzić tak poważnej operacji przeciwko Zachodowi bez poparcia politycznego patrona na Kremlu. I to nie władza w Mińsku, ale ta w Moskwie będzie próbowała dyskontować politycznie kryzys wytworzony w jej imieniu przez białoruski reżim. Już obecnie Rosja prezentuje się jako potencjalny rozjemca i negocjator. Wiadomo, że ceną rosyjskiej „pomocy” w „uspokojeniu sytuacji” byłyby ustępstwa wobec interesów Kremla, a korzyści dałyby mu de facto kolejne możliwości destabilizowania Europy. I dlatego właśnie rosyjskim władzom zależy tak mocno na tym, by Rosji w żaden sposób nie łączyć z działaniami reżimu Łukaszenki. W oficjalnym przekazie kremlowskie elity udają i będą udawały, że nie mają nic wspólnego z sytuacją na granicy białorusko-unijnej. Zaangażowanie rosyjskie w tej sprawie jest jednak oczywiste. I to od samego początku. Odpowiedzialność Kremla jest bezsprzeczna.

Zidentyfikowanie prawdziwego autora operacji destabilizacji Zachodu jest kluczowe, by odpowiedź i reakcja na to, co dzieje się w Europie Środkowej, była właściwa. To na Kreml należy wywierać presję, by zatrzymał się w swojej pełzającej agresji wobec Zachodu.

Rzecznik Ministra Koordynatora Służb Specjalnych

{"register":{"columns":[]}}