W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Lata 1945-1949

Lata 1945 – 1949

Historia szczecińskiej straży pożarnej rozpoczęła się z końcem kwietnia 1945 roku. Do wyzwolonego Szczecina przybył Piotr Zaremba - pierwszy prezydent miasta. Natychmiast podjął decyzję o utworzeniu zawodowej straży pożarnej, która opanowałaby groźną sytuacją pożarową, mającą wówczas wyraźne cechy dywersji i sabotażu.

30 kwietnia przyjechała do Szczecina 5 - osobowa grupa bydgoskich strażaków. Nie byli oni w stanie opanować sytuacji, ponieważ nie było sprzętu, a przede wszystkim brakowało ludzi. W Szczecinie przebywali wówczas Polacy - robotnicy przymusowi wywiezieni do Rzeszy, byli jeńcy wojenni i więźniowie powracający z obozów. To oni powiększyli szeregi straży pożarnej. W ten sposób 1 maja 1945 roku w Szczecinie powstała pierwsza jednostka użyteczności publicznej - Miejska Straż Pożarna w sile 26 strażaków.

4 maja przybyła następna 18 - osobowa grupa strażaków z Poznania. Połączone grupy stanowiły już pewną siłę dobrze zorganizowanych ludzi, która mogła zmagać się z nieustającymi pożarami. Jednak akcje gaśnicze nadal utrudniał brak sprzętu, środków transportu i wody. Strażacy gasili pożary podręcznymi środkami, sikawkami z XIX wieku, było też trochę węży, łopat i wiader. Sprzęt ten woziła do pożarów klacz "Baśka" podarowana przez oddział pożarniczy jednostki radzieckiej. W ciągu pierwszych czterech dni strażacy ugasili 36 pożarów, wznieconych przez grupy dywersyjne, które miały zniszczyć wszystkie ważniejsze urzędy i budynki użyteczności publicznej. Kilka razy płonął "czerwony ratusz", Prezydium WRN, Muzeum Pomorza Zachodniego, gmach Teatru Współczesnego, szkoły, koszary i wiele budynków mieszkalnych.

9 maja 1945 r. w drodze do pożaru na skrzyżowaniu ulic Jagiellońskiej i Piastów doszło do tragicznego wypadku - zderzenia z radziecką ciężarówką. Na miejscu zginął Teofil Firlik, a trzech innych strażaków odniosło obrażenia. Pogrzeb strażaka stał się manifestacją całej polskiej społeczności Szczecina. Dowodem hołdu dla zmarłego było nazwanie ulicy jego imieniem.
Teofil Firlik był on jednym z pierwszych, którzy oddali życie w obronie miasta. Urodził się w 1912 roku w Swarzędzu. Z zawodu był stolarzem, a z zamiłowania już przed wojną strażakiem ochotniczej straży pożarnej. Do 1940 roku mieszkał w Szwarzędzu i pracował w miejscowej Fabryce Mebli. W listopadzie 1940 roku został wysiedlony przez Niemców do Starachowic, gdzie podjął pracę w swym zawodzie w Zakładach Starachowickich. W kwietniu 1945 r. powrócił do rodzinnego Swarzędza i wstąpił w szeregi Zawodowej Straży Pożarnej miasta Poznania. Zgłosił się na apel Rządu i 3 maja 1945 r. został wysłany do obrony przeciwpożarowej Szczecina. Nie dane było strażakowi długo służyć naszemu miastu. 9 maja tragiczna śmierć wyrwała go z szeregów strażaków. Do dnia dzisiejszego Teofil Firlik jest symbolem walki z ogniem w szeregach pożarnictwa.

Pierwszym mianowanym Komendantem Straży Pożarnej w Szczecinie został 17 lipca 1945 roku major Józef Dura, jego załoga liczyła 50 osób. Strażacy otrzymali wówczas pierwszą pensję w wysokości 500 zł.

Rok 1946 to czas utrwalania polskości zarówno w Szczecinie, jak i okolicach. Nadal działali sabotażyści, szabrownicy, a strażacy z każdym miesiącem byli lepiej wyposażeni w sprzęt. Na przełomie lutego i marca zaczęła działać sygnalizacja uliczna. Łączność z miastem umożliwiła szybkie powiadamianie o pożarze i natychmiastowy wyjazd wozów bojowych. Techniczne ulepszenia postawiły przed strażakami nowe wymagania. Rozpoczęły się intensywne szkolenia z zakresu obsługi sprzętu. Wzrosło również zatrudnienie. W marcu 1946 r. pracowało już ponad 100 strażaków. Pracownicy straży otrzymywali tzw. dodatek ogniowy w wysokości 500 do 800 zł miesięcznie, dodatki rodzinne, udzielono pierwszych urlopów wypoczynkowych.

W październiku 1946 roku szczecińscy strażacy otrzymali pierwszy typowy samochód gaśniczy z autopompą i motopompą, a w grudniu V Pułk Saperów ofiarował straży pożarnej pierwszą wysuwaną drabinę.

Rok 1947 to czas kiedy Komenda Miejska przeprowadziła pierwsze kontrole służby zapobiegania pożarom w ważniejszych zakładach pracy. Był to także okres intensywnego szkolenia zawodowego strażaków oraz szkolenia zawodowego w zakładach pracy i w wojsku.

Cechą charakterystyczną następnych lat była troska o pracowników. Strażacy zostali ubezpieczeni na wypadek śmierci lub trwałego kalectwa. W ramach opieki socjalnej wysłano dzieci strażaków na kolonie letnie.

Powoli rozwijało się życie kulturalne. Rozpoczęła działalność biblioteka zakładowa.
Z własnych funduszy zorganizowano orkiestrę dętą. Kapelmistrzem został ogniomistrz Kurpiela.
6 maja 1949 r. na miejsce zmarłego Komendanta majora Dury, prezydent miasta powołał kapitana Stanisława Domagałę, który pełnił tę funkcję do czasu powołania na stanowisko Komendanta Wojewódzkiego Straży Pożarnej tj. do dnia 21 września 1950 r

W czerwcu 1949 roku wysłano pierwszych kandydatów do Szkoły Podoficerskiej, a na pierwszy Kurs Oficerów Pożarnictwa pojechał ogniomistrz Klemens Szumiński.

W drugiej połowie roku sprzęt gaśniczy powiększył się o cztery motopompy typu "Harland"
o dużej wydajności, który otrzymano z demobilu wojskowego.

W latach 1948-1949 uruchomione zostały zakłady przemysłowe, a wraz z nimi powstały Zakładowe Straże Pożarne, z którymi komenda ściśle współpracowała podczas większych akcji. Wówczas powstała Kolejowa Straż Pożarna, Portowa Straż Pożarna, ZSP Szczecińskich Zakładów Włókien Sztucznych, ZSP Papierni Skolwin, ZSP Stoczni Szczecińskiej, ZSP Stoczni Remontowej oraz ZSP CPN.

Na koniec 1949 roku stan zatrudnienia Miejskiej Komendy Straży Pożarnych w Szczecinie wynosił 130 osób. Strażacy pełnili służbę w czterech oddziałach:

- przy ul. Grodzkiej
- przy ul. Bytomskiej
- przy ul. Mosiężnej (obecnie ulicy Firlika)
- w poniemieckiej strażnicy zlokalizowanej w dawnym browarze "Elysium" na Niebuszewie.

Do najgroźniejszych pożarów pierwszych powojennych lat można zaliczyć:

- pożar Państwowych Zakładów Przemysłu Motoryzacyjnego przy ul. Wojska Polskiego w październiku 1946 roku;

- pożar szpitala przy ul. Powstańców Wielkopolskich, zakładów w Załomiu ( gdzie znajdowały się magazyny zbrojeniowe), Zamku Książąt Pomorskich, paliły się również koszary wojskowe, barki i kutry stojące w porcie - w roku 1947;

- jedną z najtrudniejszych była akcja gaszenia pożaru w maju 1947 r. w Nadleśnictwie Podjuchy - spłonęło 600 ha podszytu i 100 ha młodnika. Na miejsce pożaru przybyły wszystkie jednostki straży, pomagało wojsko, milicja i pracownicy Fabryki w Żydowcach. Akcję utrudniały wybuchy bomb i amunicji zmagazynowanej i pozostawioneJ przez wojska niemieckie. Zginął jeden strażak i jeden cywil.

 

{"register":{"columns":[]}}