W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

#PowiedzSprawdzam: Petycja anty5G pełna fake newsów i manipulacji. Drogi Włodarzu, nie daj się nabrać!*

06.05.2022

W kwietniu 2022 roku do skrzynek pocztowych Prezydentów Miast, Burmistrzów i Wójtów oraz Przewodniczących Rad Miejskich i Gminnych w Polsce trafiła pewna petycja. I to nie byle jaka petycja, a taka, w której pełno jest fake newsów, manipulacji, kłamstwa oraz elementów wywołujących w potencjalnym czytającym strachu, że o to już nie długo wszyscy zginiemy. Postanowiliśmy się jej zatem przyjrzeć. Praktycznie każde jej zdanie wymaga sprostowania. Co z chęcią uczyniliśmy.

Element graficzny.

*Felieton – zawiera opinie i oceny. 


 

 

Obywatele mają prawo uczestniczenia w procesie sprawowania władzy. To najważniejszy filar demokracji. Jedną z form tego uczestnictwa, o tyle ciekawą, że bezpośrednią, jest możliwość złożenia petycji. W petycji można prosić bądź żądać określonych działań od organu władzy publicznej. Zazwyczaj petycje dotyczą sfery życia zbiorowego i tych jego elementów, którym przynależy wyjątkowa ochrona wynikająca wprost z dobra wspólnego. Co ważne, treść petycji kierowanej do konkretnego organu powinna zawierać się w obszarze kompetencji organu. Składając petycję rzeczywiście można więc, przynajmniej na chwilę, zabłysnąć, można wybitnie zaistnieć, a nawet zapisać się w historii składania petycji. Tyle, że niestety zarówno pozytywnie, jak i negatywnie, a o to drugie – zdecydowanie łatwiej.

Petycję złożyć może każdy, więc czemu nie ja…

Jest kwiecień. Przyroda zaczyna budzić się do życia. Ty też się budzisz z taką oto myślą, że nadszedł właśnie ten dzień, w którym musisz zrobić coś spektakularnego dla świata. Zastanawiasz się chwilę przebierając w katalogu tego co dla świata zrobić jeszcze możesz (albo przynajmniej tak Ci się wydaje, że możesz) i Twój wybór pada na… uratowanie ludzkości przed zabójczymi nG-depopulatorami (gdzie n = 1, 2, 3, 4, 5), przez znawców tematu w środowisku tzw. branżowym, zwanymi stacjami bazowymi telefonii komórkowej. No po prostu pomysł nieprawdopodobnie genialny w swojej prostocie. Przystępujesz do działania i tak oto w mozolnym trudzie, dnie i noce całe piszesz. Ale zaraz, zaraz, gdzie tam piszesz, tu trzeba słów mocniejszych, słów na miarę czynu wybitnego! W mozolnym trudzie więc nie piszesz, a tworzysz, powołujesz do istnienia, dokonujesz dzieła stworzenia po prostu. I oto jest ona – PETYCJA.

Być może, ale wcale nie na pewno, taka była historia pewnej petycji, która w połowie kwietnia 2022 roku trafiła do skrzynek pocztowych Prezydentów Miast, Burmistrzów i Wójtów oraz Przewodniczących Rad Miejskich i Gminnych w Polsce. Jej autorem jest Fundacja im. Nikoli Tesli z Białegostoku.

Tesla to brzmi dumnie! Ale „Tesla” już nie…

Nie da się zaprzeczyć i aż chciałoby się powiedzieć „Tesla wielkim odkrywcą był”. Jednakże wykorzystywanie (trudno znaleźć bardziej eleganckie i mniej wymowne słowo) nazwiska sławnego odkrywcy związanego z dystrybucją energii w formie prądu przemiennego, konstruktora licznych urządzeń do wytwarzania i wykorzystania prądu przemiennego (m.in.: silnika elektrycznego i prądnicy prądu przemiennego, autotransformatora, dynama rowerowego, elektrowni wodnej na wodospadzie Niagara, baterii słonecznej, turbiny, transformatora wysokiego napięcia i wielu innych), a w końcu twórcy pierwszych urządzeń zdalnie sterowanych drogą radiową do celów walki z sieciami radiowymi i polem elektromagnetycznym jest co najmniej nietaktowne. Aż dziw bierze, że szarganie nazwiska poważnego naukowca w tak perfidny sposób pozostaje zgodne z prawem.

Fakty są jednak takie, że petycja Fundacji im. Nikoli Tesli wpłynęła. Jej autor zgłosił bardzo konkretne żądania, które nawet starał się uzasadnić. Zażądał, aby Samorządy wymusiły na Wojewódzkich i Miejskich Inspektorach Sanitarnych podjęcie pewnych działań. O ile faktycznie na Wojewódzkich Inspektorach Sanitarnych można próbować cokolwiek wymuszać, o tyle na Miejskich Inspektorach Sanitarnych już nie. Dlaczego? Bo nie ma kogoś takiego jak Miejski Inspektor Sanitarny. Być może chodziło o Powiatowych Inspektorów Sanitarnych. Nie wiadomo. Ponadto żadnych działań wymuszać nie trzeba. A to z prostego powodu, że istnieje formalna, legalna procedura zawiadomienia Inspekcji Sanitarnej w celu wykonania pomiarów przez odpowiednie służby Inspekcji Sanitarnej. Podobnie jak nie ma konieczności wymuszania pomiarów, nie trzeba również wytaczać ciężkich dział w postaci złożenia cyt.** „do Wojewódzkich Sądów Administracyjnym wniosków o Natychmiastowe wykonanie pomiarów radiacji”. Wystarczy zwykły wniosek do Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Ot i cała filozofia!

Skoro wywołany został temat Inspekcji Sanitarnej, warto powiedzieć kilka słów więcej o popularnie zwanym „Sanepidzie” i jego wkładzie w nadzór nad polem elektromagnetycznym. Sanepid to potoczna nazwa Państwowej Inspekcji Sanitarnej (PIS), czyli organu powołanego w celu ochrony zdrowia przed wpływem czynników szkodliwych i uciążliwych, a w szczególności w celu zapobiegania powstawaniu chorób zakaźnych i zawodowych. Ochrona ta przejawia się między innymi w formie sprawowania kontroli i nadzoru nad warunkami higieny w różnych dziedzinach życia. Jednym z obszarów zainteresowania Sanepidu jest tzw. higiena radiacyjna. W ramach tej działalności PIS sprawuje nadzór i kontrolę nad:

  • ochroną pracowników i pacjentów przed promieniowaniem jonizującym w jednostkach ochrony zdrowia,
  • ochroną pracowników przed promieniowaniem niejonizującym w zakładach stosujących urządzenia wytwarzające promieniowanie elektromagnetyczne,
  • emisją poziomów pól elektromagnetycznych w środowisku.

Wyżej przedstawione wypunktowanie odzwierciedla niejako hierarchię działalności. PIS w swoich działaniach skupia się przede wszystkim na środowisku pracy, podczas gdy regularny monitoring pól elektromagnetycznych z zakresu niejonizującego, czyli takiego, które wytwarzane jest między innymi przez stacje bazowe telefonii komórkowej pozostaje w kompetencji Inspekcji Ochrony Środowiska. Jest to naturalne odzwierciedlenie zapisów zawartych w ustawie Prawo Ochrony Środowiska z dnia 27 kwietnia 2001 r. (t.j. Dz. U. z 2021 r. poz. 1973, 2127, 2269). Artykuł 123 ustawy POŚ mówi, że:

1. Oceny poziomów pól elektromagnetycznych w środowisku i obserwacji zmian dokonuje się w ramach państwowego monitoringu środowiska.

2. Główny Inspektor Ochrony Środowiska prowadzi okresowe badania poziomów pól elektromagnetycznych w środowisku.

Ustawa POŚ, w kontekście pól elektromagnetycznych (PEM), ustala również relacje z PIS. Otóż w art. 122a ust. 2 ustawy POŚ mowa jest o obowiązku przekazywania do PIS wyników z pomiarów PEM dołączanych do zgłoszenia instalacji: „Wyniki pomiarów […] przekazuje się w postaci elektronicznej wojewódzkiemu inspektorowi ochrony środowiska i państwowemu wojewódzkiemu inspektorowi sanitarnemu w terminie 30 dni od dnia wykonania pomiarów”. Organ ochrony środowiska ma również obowiązek przekazania do PIS informacji ze zgłoszenia dotyczącego instalacji wytwarzającej PEM. Jak wynika z tej krótkiej analizy są to dwie podstawowe formy sprawowania kontroli i nadzoru. Sanepid ma dostęp do wyników pomiarów oraz do danych ze zgłoszeń.

To dopiero początek, dalej będzie ciekawiej.

Żądanie pierwsze

Pierwszym z wymuszonych na Inspektorach Sanitarnych działań miałyby być cyt. „pomiary częstotliwości wokół masztów telefonii komórkowej 1G, 2G, 3G, 4G, 5G (w sposób ciągły wraz z rejestracją pomiarów) w zakresie promieniowania radioaktywnego”. Jedno zdanie, proste w sumie żądanie, ale co autor miał na myśli? Podejdźmy do sprawy systemowo. Zażądał aby wykonać „pomiary częstotliwości”. To znaczy dokładnie, co znaczy, czyli „zmierzyć wartości częstotliwości”. Gdzie? Wokół masztów telefonii komórkowej 1G, 2G, 3G, 4G, 5G.

Zrzut ekranu przedstawiający postulaty zawarte w petycji Fundacji im. Nikoli Tesli opisane w tekście.

I tu już pojawia się problem w zasadzie nierozwiązywalny, ponieważ instalacji obsługujących system w generacji 1G nie ma. Zatem zmierzyć częstotliwości wokoło masztów 1G się nie uda. Co ciekawe (serio!) ten pomiar częstotliwości koło stacji bazowych miałby być przeprowadzony w zakresie promieniowania radioaktywnego. Bez sensu? O nie, nie drogi Czytelniku! Dokładnie tak życzy sobie autor petycji. Tylko jak takich pomiarów częstotliwości promieniowania radioaktywnego dokonać? To się największym metrologom jeszcze nie śniło. Wszak, jeśli mowa o promieniowaniu radioaktywnym to należy mieć na uwadze zjawisko samorzutnego rozpadu jąder atomów niektórych izotopów, któremu towarzyszy emisja promieniowania alfa, beta, gamma. Prawdą jest, że promieniowanie radioaktywne jest rodzajem promieniowania elektromagnetycznego, ale:

  • po pierwsze: jonizującego (w odróżnieniu od niejonizującego emitowanego przez anteny stacji bazowych telefonii komórkowej);
  • po drugie: emitowanego na takich częstotliwościach, które oddalone są o rzędy wielkości od częstotliwości, na których pracują nadajniki stacji bazowych telefonii komórkowej;
  • po trzecie: stacje bazowe telefonii komórkowej takiego promieniowania nie wytwarzają, ponieważ nie zawierają radioaktywnych substancji (pierwiastków lub związków chemicznych), a tym bardziej nie są aparatami rentgenowskimi.

Ponadto od dawna wiadomo na jakich częstotliwościach (formalnie w tych zakresach emisje opisuje się podając długości fal, a nie ich częstotliwości) występują emisje promieniowania rentgenowskiego, czy też gamma, więc jaki miałby cel wykonywanie takich pomiarów?

Przypomnijmy, że stacje bazowe telefonii komórkowej w celu łączności z urządzeniami abonenckimi wykorzystują aktualnie częstotliwości radiowe mniejsze niż 3 GHz (czyli 3 ×109 Hz). Prawdą też jest, że dla celów łączności komórkowej w sieciach 5G dedykowany jest zakres częstotliwości od 3,4 GHz do 3,8 GHz (czyli mniej niż 4 ×109 Hz) oraz pasmo 26 GHz (czyli 26 ×109 Hz). Są to częstotliwości niejonizujące. Natomiast promieniowanie rentgenowskie rozciąga się od 10 nm do 10 pm, co odpowiada częstotliwościom od 30 PHz (czyli 30 ×1015 Hz) do 30 EHz (czyli 30 ×1018 Hz). Są to częstotliwości jonizujące. Najniższa częstotliwość promieniowania rentgenowskiego 30 PHz jest ponad 1 000 000 (tak, ponad milion!) razy wyższa od najwyższej częstotliwości 26 GHz, która w przyszłości będzie (obecnie nie jest) wykorzystywana w systemie 5G. Taka matematyka. Nawet nie radiokomunikacja, ani fizyka. Tymczasem w uzasadnieniu petycji znajdziemy szereg bezpośrednich powiązań częstotliwości stosowanych w systemach 4G i 5G z promieniowaniem radioaktywnym (promieniowanie rentgenowskie i gamma). Poniżej cytujemy (z bólem) fragment petycji:

„Niestety ale Anteny 4G i 5G działają w paśmie częstotliwości od 1800–3800 MHz (18–38 GHz) czyli w zakresie fal, które Nauka a zwłaszcza Medycyna Pracy uważa za bardzo szkodliwe dla organizmów żywych - Promieniowanie Radioaktywne. (Czarnobyl, Fukushima, Hiroshima, Nagasaki). To śmiertelne promieniowanie zaczyna się już od częstotliwości „promieni X” (Promieni Rentgenowskich), a za nimi jest promieniowanie jeszcze bardziej szkodliwe Promieniowanie Gamma - czyli w zakresie częstotliwości w której pracują Sieci 4G i 5G.”

Na podsumowanie proponujemy krótki quiz. Powyższe informacje:

  1. wprowadzają w osłupienie;
  2. wprowadzają w błąd;
  3. są niczym nieuzasadnione;
  4. najdelikatniej mówiąc mijają się z prawdą.

Dla ustalenia uwagi – krótka podpowiedź. Wszystkie odpowiedzi są niestety poprawne.

Nauka, a zwłaszcza „Medycyna Pracy”, wbrew temu co twierdzi autor petycji, nie uważa „częstotliwości od 1800–3800 MHz (18–38 GHz)… za bardzo szkodliwe dla organizmów żywych”. Dlaczego? Po prostu dlatego, że te częstotliwości nie należą do promieniowania radioaktywnego. Są milion razy niższe od częstotliwości promieniowania rentgenowskiego. „Czarnobyl, Fukushima, Hiroshima, Nagasaki” nie mają nic wspólnego z emisjami z anten stacji bazowych poza tym, że np. w Nagasaki czy Fukushimie, podobnie jak w tysiącach innych miast na świecie, funkcjonuje wiele takich stacji bazowych. To prawda, że za (idąc w kierunku mniejszych długości fal) promieniowaniem rentgenowskim występuje promieniowanie gamma. Ale jednocześnie to nie prawda, a nawet bardzo, bardzo nie prawda, że to promieniowanie „w zakresie częstotliwości w której pracują Sieci 4G i 5G”. Nie! Po prostu nie! Raz jeszcze powtarzamy, do znudzenia, że w sieciach 4G i 5G (nawet w 6G i wielu kolejnych G też nie) nie jest i nie będzie stosowane promieniowanie radioaktywne.

W związku z powyższym wszelkie następujące w dalszej części petycji wnioskowania o 5G, jako technologii wojskowej, która ma:

  • być nowym rodzajem broni jądrowej uruchamianej zdalnie,
  • stosować fale rentgenowskie i promieniowanie gamma,
  • powodować „napromieniowanie i zabijanie ogromnych ilości ludzi” i to „bez niszczenia budynków i infrastruktury”, a cały ten Armagedon ma się odbywać pod płaszczykiem fałszywej (a jakże) epidemii SARS-COV-2

trudno nazwać jakkolwiek inaczej jak totalnym majaczeniem człowieka pogrążonego w oparach absurdu (i to w wersji hard bez szans jakichkolwiek na skuteczne wydobycie się z tychże).

W sprawie SARS-COV-2 stanowisko zajęła nawet Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). W swoim oficjalnym komunikacie poinformowała, że rozprzestrzenianie się COVID-19 nie jest w żaden sposób powiązane w relacji przyczynowo-skutkowej z budową i rozwojem sieci 5G. Po pierwsze w krajach, gdzie nie ma sieci 5G również odnotowano w czasie szczytów pandemii bardzo wysokie liczby zachorowań oraz szybkie rozprzestrzenianie się wirusa. Po drugie – fakt dużej liczby zachorowań w obszarach o dużym zagęszczeniu stacji bazowych, w tym w technologii 5G, nie jest niczym dziwnym. Stacje bazowe telefonii komórkowej, nie tylko 5G (2G, 3G i 4G także), budowane są głównie na obszarach o dużym zagęszczeniu ruchu. Wiadomo, że w gęsto zaludnionych aglomeracjach choroby przenoszą się szybciej i tak jest również w przypadku COVID-19. Być może tym prostym wytłumaczeniem obalona została czyjaś miesiącami opracowywana teoria spiskowa, ale cóż począć, jeśli tak właśnie prezentują się przyziemne i twarde fakty.

Sanepid raz jeszcze

Autor petycji sugeruje, że Sanepid nigdy nie wykonywał cyt. „pomiarów radiacji (promieniowania radioaktywnego) wokół anteny telefonii komórkowej”, a jest do tego przecież zobowiązany. Spróbujmy pominąć liczbę absurdów nagromadzonych w tym jednym tylko zdaniu i odnieść się najbardziej merytorycznie, jak tylko jest to możliwe. Otóż ustawa o Państwowej Inspekcji Sanitarnej z dnia 14 marca 1985 r. (t.j. Dz. U. z 2021 r. poz. 195, z 2022 r. poz. 655) nie zobowiązuje wprost Sanepidów do wykonywania pomiarów PEM. Do pomiarów PEM, w ramach Państwowego Monitoringu Środowiska, jest zobowiązany Główny Inspektor Ochrony Środowiska na podstawie ustawy POŚ. Oprócz tego IOŚ wykonuje również pomiary planowane oraz interwencyjne. Mimo braku wskazania wprost Sanepid jednak wykonuje pomiary PEM. I tak np.: Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Bydgoszczy ma w swojej strukturze Pracownię Badań Środowiskowych, która posiada akredytację Polskiego Centrum Akredytacji w zakresie pomiarów pola elektromagnetycznego w środowisku oraz w środowisku pracy. I wracając do słów autora petycji o nigdy niewykonanych „pomiarach radiacji” przez Sanepid – w latach 2015–2017 Wojewódzkie Stacje Sanitarno-Epidemiologiczne wykonały 130 pomiarów PEM na wnioski zainteresowanych, najczęściej zatroskanych mieszkańców. Ale były to pomiary pól elektromagnetycznych (promieniowanie niejonizujące), a nie promieniowania radioaktywnego (jonizującego). Dlaczego? Bo stacje bazowe promieniowania radioaktywnego nie wytwarzają i nie emitują.

Tajemniczy Sivert, czyli „wyniki pomiarów” jako dowód w sprawie

W uzasadnieniu petycji autor powołał się na doniesienia o pomiarach pola elektromagnetycznego z zakresu jonizującego wykazującego wartości wyrażane w dziesiątych częściach Siverta (0,64 Sv lub 0,35 Sv). To bardzo wysokie wartości, ale takie wyniki (z uwagi na fakt, iż ich uzyskanie w otoczeniu stacji bazowych nie jest prawdopodobne, chyba, że ktoś wierzy jeszcze, że stacje bazowe wykorzystują promieniowanie radioaktywne) mogą wskazywać na:

  • błędnie odnotowany wynik pomiaru,
  • niskiej jakości urządzenia wskazujące niewłaściwą wartość zmierzoną,
  • zamierzone wprowadzanie w błąd w celu wywołania paniki.

Bardzo możliwe jest, że autor faktycznie źle użył jednostki w jakiej wyraża się wartości pola elektromagnetycznego z zakresu jonizującego. Sivert to duża jednostka, stąd przyjęło się podawać wartości dawek w mSv (milisiwertach, czyli tysięcznych częściach siwerta) lub w µSv (mikrosiwertach, czyli milionowych częściach siwerta). Jednak nawet przyjmując, że to jedynie błędne zapisanie jednostek to nadal wyniki rzędu dziesiątych części mSv nie są normalnie spotykane w środowisku naturalnym. Mogą być odnotowane przy wykonywaniu prześwietlenia ciała i badań diagnostycznych wykorzystujących promieniowanie jonizujące. Wykonywane u kobiet badanie piersi (tzw. mammografia) to dawka promieniowania rzędu ok. 2-4 mSv, natomiast tomografia komputerowa całego ciała wiąże się z pochłonięciem ok. 50-100 mSv. Dla zobrazowania jest to odpowiednio 0,002-0,004 Sv oraz 0,05-0,1 Sv.

Amatorskie pomiary niskiej jakości urządzeniami wskazującymi niewłaściwe wartości mierzone to swoista plaga ostatnich lat. Być może, jak widać, również w obszarze promieniowania jonizującego. Praktyka wykazuje, że urządzenia pomiarowe, które nie są objęte stosownym nadzorem metrologicznym, czyli nie posiadają świadectwa wzorcowania wydanego przez upoważniony organ, nie powinny być wykorzystywane do pomiarów. Żeby wszystko było jasne – każdy może wejść drogą kupna w posiadanie takiego urządzenia pomiarowego oraz wykonać pomiar, ale na podstawie tak uzyskanych wyników nie możemy wyprowadzać żadnych wniosków. W uproszczeniu można powiedzieć, że tak naprawdę nie wiadomo co dane urządzenie zmierzyło. Być może wartości na cyfrowym wyświetlaczu pokazują losowe liczby lub natężenie pola elektromagnetycznego z zupełnie innego zakresu niż deklarowany przez producenta.

Celowe wprowadzanie w błąd to przykre, jednak prawdziwe i coraz częściej spotykane, zjawisko. Na to wydaje się wskazywać pozostała treść petycji, której autor z uporem zestawia promieniowanie niejonizujące pochodzące od stacji bazowych telefonii komórkowej z promieniowaniem jonizującym. To oczywiste manipulacje informacjami, czy też wprost mówiąc – fałszywe treści. Nie dajmy się na nie nabrać.

Promieniowanie jonizujące także pod kontrolą

Wracając do promieniowania jonizującego – bez obaw, nie jest ono pozostawione samo sobie, jest pod kontrolą tak samo, jak i to wytwarzane przez stacje bazowe telefonii komórkowej. Nadzór nad promieniowaniem jonizującym należy do zadań Prezesa Państwowej Agencji Atomistyki (PAA). W agencji działa całodobowo Centrum ds. Zdarzeń Radiacyjnych (zwane w skrócie CEZAR).

CEZAR odpowiada za systematyczną ocenę sytuacji radiacyjnej kraju, w tym za reagowanie na zdarzenia radiacyjne. CEZAR pełni rolę Krajowego Punktu Kontaktowego i wykonuje zadania wynikające z międzynarodowego systemu powiadamiania o zdarzeniach radiacyjnych. Obejmują one m.in. wczesne powiadamianie o awarii jądrowej oraz pomoc w przypadku awarii jądrowej lub zagrożenia radiacyjnego. W związku z tym CEZAR ma stały dostęp do międzynarodowych systemów wczesnego powiadamiania (USIE – Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej i ECURIE – Unii Europejskiej). PAA współdziała z innymi podmiotami w ramach krajowego systemu reagowania kryzysowego. Na terenie Polski jest prowadzony stały monitoring mocy dawki promieniowania gamma oraz zawartości izotopów promieniotwórczych w środowisku i produktach spożywczych. System monitoringu działa 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Pozwala to na bieżące śledzenie sytuacji radiacyjnej w kraju oraz wczesne wykrywanie potencjalnych zagrożeń. Podgląd do wyników prezentujących bieżącą sytuację radiacyjną w Polsce w formie interaktywnej mapy jest dostępny na stronie PAA. Najczęściej dawkę odnosi się do jednostki czasu, zwykle 1 godziny. Wtedy moc dawki, wyraża się w milisiwertach na godzinę [mSv/h] lub w mikrosiwertach na godzinę [µSv/h]. W chwili pisania niniejszego opracowania najwyższa wartość na terenie Polski wynosiła 0,117 µSv/h. Wartości przywołane w petycji mają się nijak do realnych poziomów rejestrowanych na terenie Polski przez profesjonalną aparaturę pomiarową.

Żądanie drugie

W drugim żądaniu autor petycji domaga się „zawieszenia wydanych pozwoleń na budowę i na eksploatację urządzeń 4G i 5G stosujących częstotliwości fal elektromagnetycznych o zakresach penetrujących (Promieniowanie przenikliwe)”. Nie będziemy wdawać się w dyskusję czy zgodnie z prawem i w ogóle na ile możliwe jest „zawieszenie” pozwolenia na budowę inwestycji zrealizowanej. Skupimy się na tym, czego literalnie domaga się autor petycji. No to jeszcze raz, ale powoli.

Autor wyraźnie wskazuje, że ma na myśli „eksploatację urządzeń 4G i 5G stosujących częstotliwości fal elektromagnetycznych o zakresach penetrujących (Promieniowanie przenikliwe)”, czyli takich stacji bazowych (ale nie tylko, bo urządzenia 4G i 5G to także np. smartfony), które wykorzystują promieniowanie przenikliwe, czyli jonizujące promieniowanie radioaktywne, bo właśnie przenikliwość (stopień pochłaniania przez materię) jest cechą charakterystyczną tego rodzaju promieniowania. Jak już klarownie wyjaśniliśmy wcześniej w sieciach telefonii komórkowej 4G i 5G nie jest wykorzystywane promieniowanie radioaktywne. Wniosek? Żądanie autora nie dotyczy stacji bazowych telefonii komórkowej albowiem te pracują w milion razy niższych zakresach częstotliwości i wytwarzają promieniowanie niejonizujące. Zasadniczo to żądanie w istocie nie dotyczy niczego ponieważ ma obejmować urządzenia 4G i 5G w całej rozciągłości, a więc nie tylko stacje bazowe. Nie jest znany ani jeden przypadek, aby na przykład na użytkowanie smartfonu jakikolwiek urząd wydał pozwolenie na budowę. Pozwoleń na eksploatację również się nie wydaje. No chyba, że mowa o kontroli rodzicielskiej, lecz w strefę miru domowego wkraczać nie zamierzamy.

Zrzut ekranu przedstawiający postulaty zawarte w petycji Fundacji im. Nikoli Tesli opisane w tekście.

Podsumowując: operatorzy sieci komórkowych w Polsce (w sumie na całym świecie również) nie muszą niczego Fundacji im. Nikoli Tesli przedstawiać, ponieważ ich stacje bazowe nie wykorzystują promieniowania radioaktywnego. Uspakajamy – użytkownicy smartfonów również nie muszą wchodzić w jakiekolwiek interakcje z fundacją.

Żądanie trzecie

Powoli zbliżamy się do końca. Szkoda, bo lektura petycji to ciekawe ćwiczenia dla umysłu. Punkt trzeci żądań, który niespodziewanie wyłonił się po punkcie drugim, i jednocześnie jest punktem ostatnim, dotyczy „ustalenia stref ochronnych dla anten nadawczo-odbiorczych 1G, 2G, 3G, 4G i 5G a zwłaszcza w obrębie Szkół, Przedszkoli, Szpitali, Kościołów i Osiedli mieszkaniowych”. Cóż by tu rzec. Nuda. Primo po pierwsze: sieci 1G nie istnieją, więc niczego ustalić się dla nich nie da. Pech. Są jednak sieci 2G, 3G, 4G i 5G, więc przestrzeń do dyskusji pozostaje otwarta. A zatem… Primo po drugie: ustalanie stref ochronnych jak najbardziej TAK! Jesteśmy za i podpisujemy się pod tym postulatem rękoma wszystkich autorów niniejszego opracowania. Tyle, że ten postulat jest nieaktualny, ponieważ dawno już został spełniony.

Otóż zgodnie z prawem pracy, w otoczeniu urządzeń stanowiących wyposażenie systemów radiokomunikacyjnych (np. właśnie stacji bazowych telefonii komórkowej) należy rozpoznać, wytyczyć i oznakować występowanie stref ochronnych (pośredniej, zagrożenia i niebezpiecznej). Jest to obowiązek wynikający z rozporządzenia Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej z dnia 29 czerwca 2016 r. (Dz.U. 2018 poz. 331) w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy przy pracach związanych z narażeniem na pole elektromagnetyczne, które stacje bazowe systemów telefonii komórkowej definiuje jako typowe źródła pól elektromagnetycznych. Są to działania konieczne w środowisku pracy. Instalator pracujący w pobliżu anten, szaf z aparaturą nadawczą, czy obok nadajników wyniesionych zainstalowanych w pobliżu anten musi wiedzieć w jakiej znajduje się strefie i jak długo może w danym miejscu pracować. Ponadto wyznaczenie stref ochronnych jest obowiązkowe nie tylko w przypadku instalacji stacji bazowych znajdujących się w otoczeniu szkół, przedszkoli, szpitali, kościołów i osiedli mieszkaniowych. Jest obowiązkowe w przypadku każdej stacji bazowej.

 

** Cytaty - pisownia oryginalna.

 


O projekcie

Projekt „Sprawna telekomunikacja mobilna jako klucz do rozwoju i bezpieczeństwa" realizowany przez KPRM we współpracy z Instytutem Łączności - Państwowym Instytutem Badawczym w ramach Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa Działanie 3.4. Kampania ma na celu zwiększenie świadomości Polaków w zakresie działania, wykorzystania, bezpieczeństwa i znaczenia mobilnych sieci telekomunikacyjnych, a tym samym usług (w tym publicznych) opartych o te sieci. W ramach projektu zrealizowane zostaną działania w następujących obszarach: walka z dezinformacją, edukacja, podstawy prawne procesu inwestycyjnego, bezpieczeństwo i jakość życia.

Wideo

{"register":{"columns":[]}}