W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Dyplomacja czasu II Wojny Światowej – część I.

17.04.2020

Pierwsza seria z cyklu “dyplomacja czasu II wojny światowej” składa się z pięciu krótkich notek historycznych przedstawiających mało znane szczegóły dotyczące działań polskiej dyplomacji podczas II wojny światowej. Do tekstów dołączone są mało znane zdjęcia i dokumenty pochodzące z archiwów polskich lub zagranicznych.

Józef Lipski (z prawej) jako doradca Naczelnego Wodza, w Kairze, 13 listopada 1943 roku, w rozmowie z płk. Antonim Szymańskim, który w 1939 roku był attaché wojskowym w Ambasadzie RP w Berlinie. Szymański później znalazł się w niewoli radzieckiej i opuścił ZSRR z Armią Polską gen. Andersa. Rozmowa w Kairze była pierwszym spotkaniem obu dyplomatów od września 1939 roku.

1. Moc traktatów

Ufaliśmy sojusznikom. Polska wkraczała w okres wojny pełna wiary w moc traktatów, jakie zawierała ze swymi europejskimi partnerami już od początku lat dwudziestych. Najwcześniejszym z owych porozumień była polsko-francuska umowa z 19 lutego 1921 roku. Podpisana w Paryżu przez ministrów spraw zagranicznych Aristidesa Brianda i Eustachego Sapiehę była dla młodego państwa polskiego czynnikiem stabilizującym jego pozycję wobec ewentualnego zagrożenia ze strony Niemiec. Towarzysząca jej tajna konwencja wojskowa przewidywała, że w razie agresji niemieckiej oba państwa udzielą sobie „skutecznej i szybkiej pomocy”. Polsko-rumuńska konwencja o przymierzu obronnym podpisana w Bukareszcie dwa tygodnie później i przedłużona w 1926 roku wiązała Polskę i Rumunię obowiązkiem wzajemnej obrony przed wszelką napaścią zewnętrzną.

ZSRR, choć trudno go uznać za sojusznika Polski, był jednak stroną zawartego 25 lipca 1932 roku paktu o nieagresji, w którym oba państwa „wyrzekły się wojny jako narzędzia polityki narodowej w ich wzajemnych stosunkach i zobowiązały się wzajemnie od powstrzymywania się od wszelkich działań agresywnych lub od napaści jeden na drugiego”. W maju 1934 roku pakt o nieagresji został przedłużony do 31 grudnia 1945 roku. Obowiązywał więc bezwzględnie 17 września 1939 roku, gdy wojska ZSRR wkroczyły na wschodnie tereny Polski! Tuż przed wybuchem wojny kluczową rolę dla zapewnienia bezpieczeństwa Polsce miał odegrać polsko-brytyjski układ o wzajemnej pomocy, pośpiesznie wynegocjowany w okresie zaogniających się stosunków polsko-niemieckich i podpisany 25 sierpnia 1939 roku. Porozumienie przewidywało udzielenie sobie bezzwłocznej pomocy militarnej w przypadku agresji Niemiec na jednego z sygnatariuszy.

 

2. Telegram szyfrowy ministra Becka

A więc – wojna! 1 września 1939 r., bezpośrednio po ataku niemieckim, działania polskiej dyplomacji skoncentrowały się na wprowadzeniu w życie postanowień zawartych w układach sojuszniczych z Wielką Brytanią i Francją. Najważniejsze zadania stanęły przed ambasadorami w Londynie – Edwardem Raczyńskim, i w Paryżu – Juliuszem Łukasiewiczem, do których minister Józef Beck skierował 1 września przed godziną 7 rano telegram szyfrowy: „1. Proszę Pana Ambasadora o zawiadomienie Rządu, przy którym jest Pan akredytowany, że mimo współpracy polskiej w inicjatywie Wielkiej Brytanii, znanej rządom alianckim, wojska niemiecka zaatakowały o świcie terytorium polskie, a jednocześnie lotnictwo bombarduje wiele miejscowości. 2. Rząd Polski zdecydowany bronić niepodległości i honoru Polski do końca, wyraża przekonanie, że zgodnie z istniejącymi traktatami, otrzyma w tej walce natychmiastową pomoc aliantów”.

Wielka Brytania i Francja, realizując swe zobowiązania, wypowiedziały wojnę III Rzeszy 3 września. Niestety, Polska nie otrzymała wsparcia militarnego, na które liczyła. Armia francuska i brytyjska nie rozpoczęły działań zbrojnych przeciwko Niemcom.

 

3. Desperacka misja ambasadora Lipskiego

Co stało się po wybuchu wojny z polską placówką w Berlinie, z jej szefem, ambasadorem Józefem Lipskim i pracującymi w III Rzeszy dyplomatami? Po ataku Niemiec na Polskę Lipski wraz z personelem ambasady i konsulatu generalnego w Berlinie został 3 września ewakuowany do Kopenhagi. Tu zdecydował się na desperacki krok. Postanowił wrócić do Polski i mimo wojennego chaosu odszukać ministra Becka, by osobiście przekazać mu informacje o ostatnich godzinach poprzedzających w Berlinie wybuch wojny. Wykorzystując wszystkie możliwości transportowe, zmierzając przez Sztokholm, Helsinki, Tallin i Rygę dotarł 9 września do Wilna. Stamtąd przez Baranowicze, Równe i Dubno przedostał się do Krzemieńca i Kut, gdzie zdążył osobiście zdać raport szefowi resortu, zanim rząd przekroczył granicę polsko-rumuńską. Potem chciał wracać do Warszawy, ale okazało się to już niemożliwe.

Dalsze wojenne losy ambasadora Lipskiego potoczyły się równie niezwykle i dramatycznie. 18 września znalazł się w Rumunii, skąd przejechał do Francji i zgłosił się jako szeregowiec-ochotnik do formowanej Armii Polskiej. W obozie szkoleniowym w Coëtquidan ukończył szkołę podchorążych i po ataku niemieckim na Francję walczył w szeregach 1. Dywizji Grenadierów. Wzięty przez Niemców do niewoli, uciekł z obozu w Alzacji i przez Francję i Hiszpanię przedostał się do Londynu. Awansowany na podporucznika, od listopada 1940 do września 1946 roku był doradcą politycznym i oficerem łącznikowym z MSZ trzech kolejnych naczelnych wodzów – Władysława Sikorskiego, Kazimierza Sosnkowskiego i Władysława Andersa.

 

4. Nota, której nie przyjął ambasador Grzybowski

17 września Rzeczpospolita walcząca z niemieckim najazdem otrzymała cios w plecy. O świcie liczące około półtora miliona żołnierzy oddziały Armii Czerwonej wkroczyły na wschodnie tereny Polski. Związek Radziecki zrealizował tym samym polityczny zamiar rozciągnięcia swej strefy interesów, ujęty w tajnym protokole do niemiecko-radzieckiego paktu o nieagresji, który podpisali 23 sierpnia 1939 roku ministrowie spraw zagranicznych III Rzeszy i ZSRR – Joachim von Ribbentrop i Wiaczesław Mołotow.

Na krótko przed rozpoczęciem agresji, o godz. 3 nad ranem zastępca komisarza spraw zagranicznych ZSRR Władimir Potiomkin wezwał ambasadora RP w Moskwie Wacława Grzybowskiego i usiłował wręczyć mu notę uzasadniającą wkroczenie Armii Czerwonej do Polski. Ambasador odrzucił zawarty w niej argument o zaniku państwa polskiego i odmówił przyjęcia dokumentu. Tekst noty – uzyskany od dyplomatów rosyjskich w Rumunii dzięki kontaktom ambasady RP w Bukareszcie – dotarł do rąk ministra Becka przebywającego w Kutach na pograniczu polsko-rumuńskim 17 września około południa. Minister zaakceptował postępowanie ambasadora i polecił personelowi czterech polskich placówek – ambasady w Moskwie, konsulatów generalnych w Kijowie i Mińsku oraz konsulatu w Leningradzie – opuszczenie ZSRR. Na przeszkodzie ewakuacji stanęła decyzja władz radzieckich, które przyznały przywileje dyplomatyczne ambasadorowi Grzybowskiemu, ale odmówiły ich pozostałym dyplomatom. Rosjanie zmienili stanowisko i wydali Polakom wizy wyjazdowe po interwencji ambasadorów mocarstw zachodnich. Polski personel dyplomatyczny mógł opuścić ZSRR dopiero 10 października. Mimo starań i interwencji nie udało się odszukać konsula generalnego RP w Kijowie Jerzego Matusińskiego, który został najprawdopodobniej aresztowany i zamordowany przez NKWD. „Jesteśmy w stanie wojny z Rosją już przez sam fakt agresji. (…) Dla zaistnienia stanu wojny formalne jej wypowiedzenie nie jest warunkiem koniecznym. Wojna rosyjsko-japońska 1904 lub polsko-niemiecka z 1939 są tego klasycznymi przykładami” – komentował w kilka miesięcy później stan stosunków polsko-radzieckich były minister spraw zagranicznych Jan Szembek.

 

5. W rumuńskiej pułapce

17 września około godziny 23 przez most w Kutach nad graniczną rzeką Czeremosz, przeciskając się wśród rzeszy uchodźców przejechała kolumna samochodów. Prezydent RP Ignacy Mościcki, premier Felicjan Sławoj-Składkowski, minister Józef Beck wraz z innym członkami rządu, urzędnikami MSZ oraz gronem akredytowanych w Polsce zagranicznych dyplomatów opuścili terytorium Rzeczypospolitej i wjechali na teren Rumunii. Przedstawiciele najwyższych władz RP oczekiwali, że strona rumuńska umożliwi im przejazd przez teren swego kraju i przedostanie się do Francji. Stało się jednak inaczej. Podnosząc argument o neutralności Rumunii i zagrożeniu ze strony Niemiec, władze w Bukareszcie zdecydowały się na internowanie wszystkich czołowych polityków polskich, łudząc ich początkowo przygotowaniami do dalszej drogi. Prezydent, rząd i Naczelny Wódz zostali pozbawieni możliwości działania i swobody przemieszczania się. Doświadczony dyplomata, we Wrześniu 1939 roku podsekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu, a w czasie wojny członek kierownictwa MSZ Kajetan Morawski wspominał okoliczności internowania: „O godzinie pierwszej w nocy stanęliśmy w Slanic, małym uzdrowisku górskim, czy to opustoszałym po zakończeniu sezonu, czy też umyślnie dla nas opróżnionym (…) Zanim rozpakowaliśmy nasze walizki rzuciliśmy się na mapę Rumunii. Wyznaczone nam miejsce przejściowego postoju na pewno nie znajdowało się na szlaku wiodącym do Konstancy czy do jakiegokolwiek innego portu morskiego”.

Pomiędzy 18 a 30 września 1939 roku kluczową postacią utrzymującą kontakt z prezydentem RP i innymi członkami kierownictwa państwa stał się Roger Raczyński, ambasador RP w Rumunii. Był jedyną osobą mogącą komunikować się zarówno z internowanymi, jak i z politykami polskimi starającymi się we Francji o odtworzenie na obczyźnie najważniejszych organów władz RP. Dzięki osobistemu zaangażowaniu Raczyńskiemu udało się skłonić Ignacego Mościckiego do przekazania stanowiska prezydenta Władysławowi Raczkiewiczowi, co pozwoliło na powołanie rządu gen. Władysława Sikorskiego i utrzymanie ciągłości konstytucyjnych władz państwa polskiego.

 

Autorem tekstów jest amb. Marek Pernal.

Zdjęcia (5)

{"register":{"columns":[]}}