W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Test europejskiej solidarności

14.09.2020

Artykuł Premiera Mateusza Morawieckiego opublikowany w dn. 14.09.br. w dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.

Premier RP Mateusz Morawiecki

Test europejskiej solidarności

Polityka międzynarodowa i obecna sytuacja na Wschodzie zdążyły nas wyleczyć ze złudzenia, że pokój i demokracja są dane raz na zawsze. W bezpośrednim sąsiedztwie UE i NATO leżą państwa, które stosują wyrachowaną przemoc wobec sąsiadów oraz własnych społeczeństw. Lista narzędzi zadawania tej przemocy jest przerażająco długa: politycznie motywowane zabójstwa opozycyjnych dziennikarzy i dysydentów, ingerencja w procesy wyborcze, próby zamachów stanu, podsycanie konfliktów regionalnych (np. Górski Karabach) czy nawet brutalna agresja wojskowa (Gruzja w 2008 roku, Ukraina w 2014 roku). 

Na końcu każdego z tych działań znajdujemy jeden wspólny mianownik – Rosję. Dla niej jedyny argument to argument siły: przemoc, zastraszenie i represje. Paradoksalnie, działania te oznaczać mogą słabość i lęk przed własnym społeczeństwem, które kiedyś upomni się, tak jak na Białorusi, o prawo głosu.

Strefa eksportu represji i nieustającej przemocy

Ataki te zdarzają się na naszych oczach, a coraz częściej w naszych państwach. Zabójstwo Aleksandra Litwinienki w Wielkiej Brytanii w 2006 roku, egzekucja Anny Politkowskiej, zastrzelenie Borysa Niemcowa w Moskwie w 2015 roku, próba ataku chemicznego na Siergieja Skripala w 2018 roku, zamach w berlińskim parku Tiergarten w 2019 roku, czy wreszcie próba zabójstwa Aleksandra Nawalnego. To najbardziej znane, acz nie jedyne przykłady, jak Kreml rozprawia się z przeciwnikami. Pełnia władzy i brak krytyki, tylko to się liczy. Nieliczni, którzy się na to nie godzą i występują z otwartym protestem, oddają za swoją niepokorność zdrowie, a nawet życie. 

Czemu to służy? Rosja nie stroni od prób neoimperialnych, prowadzących do rozchwiania międzynarodowej sytuacji i konfliktów. Prowadzi nieustanną wojnę hybrydowo-informacyjną, której celem są zarówno pojedyncze osoby, jak i całe państwa. Zachód musi w końcu się z nią odpowiedzialnie zmierzyć. Nie wystarczy przyjąć do wiadomości, że zachodnia demokracja i wolność słowa nie są dla Rosji w pełni do zaakceptowania. Musi iść za tym wyciągnięcie wniosków dotyczących politycznej, gospodarczej i energetycznej współpracy z Moskwą. 

Nie da się prowadzić konstruktywnego dialogu z państwem, które łamie międzynarodowe standardy i prawo, nie tylko u siebie, lecz także na terenie krajów UE i NATO. Zagrożenie to będzie nam towarzyszyło tak długo, jak Rosja za łamanie prawa nagradzana będzie zacieśnianiem relacji gospodarczych. Dlatego konieczna jest znacząca korekta odpowiedzi świata zachodniego. 

Przeciwskuteczne balansowanie

Próba otrucia głównego opozycyjnego działacza zakazanym środkiem chemicznym na dwa dni przed debatą na temat relacji Unii Europejskiej z Rosją, która miała odbyć się w Berlinie, stanowi wyzwanie rzucone całej demokratycznej wspólnocie. Nie da się grozić Rosji palcem na odległość, a następnie wikłać się z Gazpromem w projekt Nord Stream 2.

Budowa NS2 rozsadza unijną politykę energetyczną od wewnątrz. Uzależnia Europę od dostaw rosyjskiego gazu, zapewniając zastrzyk finansowy rosyjskim oligarchom. Najbardziej niebezpieczne jest jednak to, że pod przykrywką współpracy gospodarczej Rosja zyskuje wpływ na zachowanie jednego z najważniejszych partnerów gospodarczych i politycznych UE i NATO – na Niemcy. 

Białoruskie memento dla Europy

Europa powinna potraktować sytuację na Białorusi i zamach na Aleksieja Nawalnego jako – być może ostatnie – memento. Jedynym racjonalnym wyjściem powinno być zamknięcie realizacji projektu NS2. To nie tylko głos Polski, podobnego zdania są też niemieccy politycy, na czele z Norbertem Röttgenem czy Friedrichem Merzem. 

Białoruś, która graniczy z UE na długości aż 1270 km, właśnie doświadcza największych protestów w swojej historii. Nie możemy bezczynnie patrzeć, co dzieje się obok nas. Międzynarodowa izolacja i nieuznawanie reżimu Łukaszenki to jednak za mało. Odebranie legitymacji do rządzenia nie oznacza trwałej zmiany systemu rządów. Jedyne, co może zmienić postawę Rosji, ostentacyjnie ingerującej w prawo państw i narodów do samostanowienia, jest pozbawienie jej możliwości finansowych realizacji projektów, które pozwalają trzymać jej Europę w szachu.

Nord Stream 2 już kosztował Europę zbyt drogo, a stawka, czyli unijne bezpieczeństwo, wiarygodność i niezależność, z roku na rok rośnie. Zbliża się nowa epoka rywalizacji wielkich mocarstw, w której podstawy moralne polityki, odporność na korupcję i polityczno-gospodarcze naciski będzie mieć decydujące znaczenie. 

Wspólnota Europejską znów staje przed wielkim wyzwaniem. Potrzebujemy odwagi i prawdziwego przywództwa w Europie, a nie uległości wobec agresywnych działań Moskwy. Ta chwila przypada na moment, w którym Niemcy sprawują prezydencję w Radzie UE, a na czele Komisji Europejskiej stoi była członkini rządu federalnego. Solidarność wymaga od nas działania, tu i teraz. Dla dobra nas wszystkich.

{"register":{"columns":[]}}