W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Wakacyjne „łazęgi” po Małopolsce!

26.06.2025

W tym tygodniu startują wakacje, a my ruszamy z naszym poradnikiem podróży małych i dużych! Jeśli myślisz, że w Małopolsce widziałeś już wszystko, to ten artykuł jest właśnie dla Ciebie - nietypowe atrakcje i niezwykłe doznania tylko czekają na odkrycie! Wszystko zaprawione solidną porcją pysznego jedzenia, bo przecież nie samymi drogami ekspresowymi żyje człowiek.

S52 Północna Obwodnica Krakowa, węzeł Węgrzce i jego okolice

Dzień 1 – poniedziałek, czyli bez jedzenia się nie uda

Wyrusz z nami w pięciodniową podróż po Małopolsce! Przez pięć kolejnych dni, od poniedziałku do piątku, odwiedzimy wszystkie pięć rejonów, które składają się na krakowski Oddział GDDKiA. Naocznie sprawdzimy stan i jakość małopolskich dróg, a emocje i wrażenia, zwłaszcza te kulinarne, będą rosły aż do wielkiego finału. Gotowi? No to jedziemy!

Każda dobra wyprawa powinna mocno bazować na lokalnym jedzeniu, bo jak wiemy, doznania smakowe doskonale utrwalają „pamięć turystyczną”. Dzięki temu nasze wspomnienia z wyjazdu będą żywsze i pełniejsze!

W naszej podróży punktem startowym jest Kraków, a pierwszym przystankiem są Wadowice. Można się tam dostać drogą krajową nr 7 (DK7 zakopianką), ale tym razem sugerujemy skorzystać z drogi krajowej nr 44, ze względu na niezwykłe walory krajobrazowe. Nasze zwiedzanie rozpoczynamy bardzo spokojnie, z perspektywy fotela – komfortowo i bardzo relaksująco. W tej okolicy, dokładnie w Babicy, siedzibę ma również nasz Rejon (pozdrawiamy!).

Ten odcinek nie zajmie nam dużo więcej niż godzinkę jazdy, jednak każdy wytrawny podróżny wie, że tzw. „głód wycieczkowy” chwyta już na rogatkach! A zatem po drodze robimy szybki postój, by nabyć buchtę bolęcińską (rodem spod Chrzanowa). To prawdziwa gratka dla fanów ciast drożdżowych. Ciasto jest gotowane na parze, ma słodkawy smak i charakterystyczny, intensywny zapach świeżego ciasta drożdżowego. Można wybrać wersję z posypką lub bez. Najlepiej smakuje z ciepłym kakao. Buchty są idealne na przekąskę w trasie. W ten sposób mijamy Zator i jadąc dalej na południe drogą krajową nr 28, dojeżdżamy w ciągu kilku minut do Wadowic.

A Wadowice, jak wiemy, słyną z pysznych… oczywiście kremówek też, ale tym razem chodziło o coś „grubszego”. Czy próbowaliście już może pstrąga zatorskiego? Nie? To proponujemy najpierw odwiedzić kilka wadowickich atrakcji, tj. Apilandia (pszczele muzeum), SOWA (strefa odkrywania wyobraźni i aktywności) czy park miniatur, a następnie skierować swoją uwagę właśnie na tę rybę.

Pstrąg zatorski, zwany też potokowym, ma opinię najpiękniejszej ryby w Polsce. To chyba za sprawą tych magicznych, czerwonym kropek na grzbiecie. To, co wiemy na pewno, to że ta słodkowodna ryba preferuje czyste, dobrze natlenione wody płynące. A zatem jej obecność dobitnie potwierdza, że okoliczne potoki są czyste jak łza.

Mięso pstrąga potokowego jest niskotłuszczowe i niezwykle cenne w składniki odżywcze. W smaku jest delikatne, ale wyraziste o lekko orzechowym smaku, który jest bardziej intensywny niż u pstrąga tęczowego. Idealnie smakuje z tymiankiem, świeżo zmielonym pieprzem, oliwą lub białym winem.

Znakomicie posileni niespiesznie kontynuujemy podróż DK28 na południe, by po ok. kwadransie dotrzeć nad Jezioro Mucharskie. Też nie wiedzieliście, że takie istnieje? Nic dziwnego, bo to sztuczny zbiornik, który powstał w wyniku budowy zapory w Świnnej Porębie (otwartej w 2017 r.). Zapora ma 50 m wysokości, a 161 milionów metrów sześciennych wody w zbiorniku, daje możliwość uprawiania różnorodnych sportów wodnych oraz hodowli ryb. Dla bardziej statecznych turystów proponujemy niezwykle malowniczą i urozmaiconą tablicami edukacyjnymi linię brzegową – idealną do spacerów. Można także skusić się na rejs statkiem.

Dzień 2 – wtorek, do aktywnych świat należy

Drugiego dnia wstajemy bez budzika, tak jak lubimy. Potrzebujemy ok. godziny, aby dojechać ze Świnnej Poręby do Nowego Targu. Zaczynamy podróż znaną nam już DK28, by po ok. 40 km zjechać na słynną zakopiankę w okolicy miejscowości Naprawa.

A tam z miejsca wita nas bardzo nowoczesny tunel pod Luboniem Małym. Oddany jesienią 2022 r., dwukilometrowy obiekt, był wtedy drugim najdłuższym tunelem w Polsce. Przestronny, naszpikowany elektroniką, strzeżony 24/7 przez nasz niestrudzony zespół z Centrum Zarządzania Tunelem (pozdrawiamy). Aż chciałoby się mocniej przycisnąć gaz, ale pamiętajcie, że w tunelu jest zamontowany OPP (odcinkowy pomiar prędkości). Nie polecamy także stawania i robienia „fotek” w środku, to nie jest ten moment.

Mijając Rabkę-Zdrój, opuszczamy naszą „eskę” biegnącą dalej na Chyżne w kierunku Słowacji i skręcamy na drogę krajową nr 47, która w niecałe pół godziny zawiedzie nas co celu wtorkowej podróży.

W Nowym Targu, przejeżdżając przez ulicę Składową, machamy wszystkim fajnym ludziom z Rejonu GDDKiA. Następnie czas na aktywność fizyczną. Wybieramy dowolny szlak (na miarę własnych możliwości) i zatapiamy się w Gorcach. Czyste piękno przyrody, ambitne podejścia (choć bez łańcuchów), turystów jak na lekarstwo (to możliwe!), za to jagód i malin do woli. Wprawne oko dostrzeże także letnie bazy namiotowe, w których chowają się studenci w każdym wieku, mający milion historii do opowiedzenia. Podobno to właśnie tutaj narodził się współczesny trend storytellingu.

Pora na obiad, taki pasterski. Tym razem zamawiamy ziemniaki po cabańsku. Proste, a jakie smaczne! To zapiekane ziemniaki z marchewką, cebulą, boczkiem i kapustą, posypane obficie pietruszką. Najlepsza jest ta miękka, słodziutka kapusta pachnąca tłuszczykiem. Może niezbyt dietetyczne, ale po intensywnym dniu warto uzupełnić kalorie.

Po południu można udać się rekreacyjnie na wycieczkę rowerową szlakiem wokół… Tatr (no nie mogło ich tak całkiem zabraknąć). Cała pętla liczy prawie 300 km długości i biegnie zarówno w Polsce, jak i na Słowacji. My polecamy ten fragment, który wychodzi z Nowego Targu po nasypie dawnej linii kolejowej, ze względu na dodatkowe walory historyczno-kulturowe (jakby już sam widok Tatr z bliska nie zapierał wystarczająco tchu). Gładki asfalt położony na nasypie nadaje się także dla rolkarzy.

Dzień 3 – środa, latać każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej

Dziś do pokonania czeka nas ok. 80-kilometrowy odcinek, aby z Nowego Targu dostać się do kolejnej destynacji – Nowego Sącza (nam też się kiedyś myliły te miejscowości, dopóki ich bliżej nie poznaliśmy). Możemy skorzystać z dróg lokalnych lub też cofnąć się do Rabki-Zdroju i podążać dalej na wschód znaną nam już DK28 – aż do stolicy Sądecczyzny. Trzeciego dnia naszej wyprawy wzbijemy się na wyżyny – dosłownie i w przenośni. Nasz trzeci Rejon mieści się w oddalonym o 14 km Podegrodziu. Im także serdecznie machamy.

Po aktywnym wtorku, środa to dzień zadumy nad przeszłością, przyszłością i… transcendencją. Zaczynamy od Sądeckiego Parku Etnograficznego. To 90 budynków na 20 hektarach, które pozwolą zagłębić się w nieistniejący świat i dawne zwyczaje: Górali Sądeckich, Łemków, Żydów, Pogórzan oraz Lachów Sądeckich. Zobaczymy nie tylko wiejskie gospodarstwa, ale także domy zamożnych mieszkańców oraz świątynie.

Idealną przekąską w trakcie zwiedzania będą susorki iwkowskie, czyli suszone owoce gruszy, śliwki i jabłoni. Ich wyjątkowy smak zapewnia pieczołowita produkcja. A ta wymaga, by owoce były w pełni dojrzałe, ale nie uszkodzone. Najlepsze będą świeżo zebrane. Proces suszenia trwa kilka dni, a suszarnie należy opalać drewnem dębowym, bukowym lub grabowym, nie zapominając o regularnym mieszaniu.

Następnie przejeżdżamy drogą krajową nr 75 na południe do Krynicy-Zdroju. I choć na mapie poruszamy się w dół to emocjonalnie wręcz przeciwnie. Najpierw wspinamy się na pierwszą w Polsce ścieżkę w koronach drzew. To ponad kilometrowa kładka z wytrzymałego drzewa akacjowego, prowadząca na wysokość 49,5 m, z której roztacza się prawdziwie malowniczy widok na pasmo Jaworzyny Krynickiej. Jakiś czas później przemieszczamy się do sąsiedniej Muszyny, aby doświadczyć ogrodów – sensorycznego (ze strefami dotyku, słuchu, zapachu, smaku, Afrodyty i baśni) oraz biblijnego (ze stacjami do refleksji, medytacji i modlitwy).

Wieczorny nastrój uniesienia podtrzymamy, spożywając proziaki (postne chlebki o smaku dzieciństwa, które świetnie smakują z masłem i szczyptą soli) lub prołzioki (placki z mąki i sody). Dania te można połączyć z tradycyjnymi małopolskimi zupami: zoproską (z aromatem grzybów, mięty i kminku), parzybrodą po mirowsku (z kapusty, ziemniaków i mięsa) lub białczańską scypą (kapusta na bazie mleka i wody). Wieczór kończymy degustacją Nalewki Łazowskiej-Jałowcówki – słodkiego i rozgrzewającego napoju o zapachu jałowca.

Dzień 4 – czwartek, bez mokrego ubrania się nie obejdzie

W czwartym dniu wspólnego „szwendania się” po Małopolsce naszym celem będzie Tarnów. Można się tam dostać z Nowego Sącza drogami lokalnymi lub ponownie korzystając z DK75, jadąc przez godzinę na północ i skręcając w Brzesku na wschód na DK94. W ciągu pół godziny doprowadzi nas ona do „Perły Renesansu” lub „polskiego bieguna ciepła”, jak często określany jest Tarnów. Pozdrawiamy skinieniem siedzibę Rejonu GDDKiA przy ul. Zakładowej i pędzimy dalej na spływ kajakowy Dunajcem.

I pewnie teraz myślicie, jak z Tarnowa przeskoczyć do przystani flisackiej w Sromowcach Niżnych, gdzie startują tradycyjne spływy kajakowe Dunajcem? Otóż nie trzeba. My proponujemy zupełnie inną, bardziej tajemniczą, trasę spływu, czyli Zakliczyn-Isep. Startujemy w Jurkowie i przez ok. 4-5 godzin napawamy się urokliwymi krajobrazami, ruinami zamku w Melsztynie i dzikimi plażami. W drugiej połowie nurt nabiera tempa, więc dodatkowe wrażenia i „mokrość” gwarantowane!

Po wysuszeniu ubrania warto spożyć maczankę krakowską. I nie jest to wcale zupa, ale „dziadek hamburgera”! To bardzo aromatyczne danie. Długo duszoną karkówkę wieprzową łączy się z wyrazistym sosem, z dodatkiem cebuli oraz chrupiącą bułką, np. kajzerką. Całość warto przełamać smakiem ogórka kiszonego. Danie to, bez wątpienia sycące, popijamy kwasem chlebowym lub sokiem z rokitnika.

Poobiednią sjestę warto wzbogacić o wizytę w Muzeum Drogownictwa w Szczucinie. Dojedziemy tam drogą krajową nr 73 na północ po ok. 40 km. To jedyne tego typu muzeum w Polsce. Znajdziemy tam kolekcję maszyn drogowych, skansen z różnymi rodzajami nawierzchni, zbiory fotografii, map i dokumentów oraz liczne scenki rodzajowe i warsztaty edukacyjne. Hitem jest maszyna Pingwin 04 na bazie fiata 126p, słynnego „malucha”. Kształt budynku muzeum nawiązuje do mostu, a ekspozycja zewnętrzna połączona jest z budynkiem mostem Baileya (charakterystyczny przenośny most ze stalowych modułów).

Dzień 5 – piątek, „odlot” do nowej rzeczywistości

Ostatniego dnia rano wracamy z Tarnowa do Krakowa autostradą A4 co samo w sobie jest niezapomnianym doznaniem. W samym centrum stolicy Małopolski, przy ulicy Mogilskiej, znajduje się nasza krakowska siedziba (nie sposób przeoczyć, choć nam się zdarzyło).

I właśnie koło niej przejeżdżamy, aby dostać się do... Krakow Arcade Museum – to interaktywne Muzeum Gier Wideo. Po tygodniu aktywności i refleksji na łonie natury przyszedł czas na nieco wirtualnej rzeczywistości, ale też takiej z duszą i nutką sentymentu. W muzeum gier możemy na kilka godzin powrócić do świata dziecięcych gier z komputerów typu Comodore, IBM czy Atari oraz dyskietek z Pegasusa. Życzymy sukcesów w Mario Bros, Street Fighter, Need for Speed, Galaxy, Contra czy Golden Axe – sami bywamy tam regularnie.

Dobrą przekąską w piątek są sery. Oscypki, bunce czy bryndza są pyszne, ale każdy je zna, więc proponujemy skosztować ich mniej znanych kuzynów, równie smacznych. Dlatego do muzeum gier zabieramy ze sobą, kupione zawczasu w okolicach Tarnowa, gomółki kowalowskie kulowe serki z zielonymi plamkami, o wyraźnym posmaku mięty. Do sera dodawane jest słodkie mleko, a zamiast mięty można też dodać kminek. Całość jest suszona na słońcu w specjalnych klatkach (mogą się też lekko przypiekać). Są pełne aromatu i pełne serca ich autora, to ponoć kluczowe w przepisie. Warto zakosztować także serów gazdowskich gołka, serów twarogowych niedojrzewających czy redykołki (młodszej siostry oscypka).

Na piątkowe popołudnie proponujemy rzut oka na cały Kraków – w perspektywie „na wprost”, czyli rejs statkiem po Wiśle lub w perspektywie „z góry” z balonu widokowego, zacumowanego nad Wisłą, tuż przy dawnym hotelu Forum.

Wieczór i weekend rozpoczynamy snuciem się po bulwarach oraz dzielnicy o wielowiekowej chrześcijańsko-żydowskiej tradycji - Kazimierzu. W samym sercu tej części, na Placu Nowym, do późnej nocy, możemy zakupić legendarną zapiekankę lub też przejść kawałek i skosztować kiełbaski z ognia – sprzedawanej wprost z kultowej niebieskiej „nyski” (Zakład Samochodów Dostawczych Nysa).

Tak, w wielkim skrócie, przedstawia się nasza propozycja niespiesznej, niezobowiązującej, ale za to bardzo mocno smakowej i, co najważniejsze, niezwykłej - wakacyjnej łazęgi po Małopolsce. Ech rozmarzyliśmy się... Do zobaczenia na małopolskich drogach!

Zdjęcia (4)

{"register":{"columns":[]}}