Dyplomy 2025 - Animator działań filmowych
14.06.2025
„Namok” – etiuda filmowa Mateusza Jankowiaka – sfinalizowała dwuletnią obecność Słuchacza w naszym Studium. To metaforyczna opowieść o samotności i bólu, pełna kontrastów i dysonansów.
Wszędzie i nigdzie. Teraz i zawsze – takie są cechy charakterystyczne tej przypowieści, historii, która nie ma swojego miejsca ani też nie jest ulokowana w czasie. W zasadzie trudno powiedzieć, czy „Namok” dzieje się naprawdę. A może to tylko wytwór wyobraźni? Może sytuacja w ciemnym pomieszczeniu i dialog z Panną Stasią są wymyślone przez główną bohaterkę?
Mateusz Jankowiak subtelnie muska tę intymną historię, korzystając z rzemiosła, które nabył przez dwa lata nauki w Studium. Posługując się językiem filmowym, potrafi zaakcentować złożoną naturę głównej postaci, której pierwowzór odnaleźć można w „Monologu” Sławomira Mrożka z 1951 roku. Jedno, co wiadomo o głównej postaci, to fakt, że jest bardzo samotna i ukojenia szuka w rozmowie z drugim człowiekiem.
Główna bohaterka grana przez Milenę Bugajną to postać zrezygnowana, być może samotna, znużona życiem i pełna nostalgii. Siedzi przy barze (do Panny Stasi kieruje kolejne zamówienia alkoholu), prowadzi monolog, ale tak naprawdę desperacko szuka kontaktu – stara się nawiązać quasi-dialog, odpowiadając sama sobie:
„Nie pijesz? Ja też nie piję.”
„Nie kukasz? Ja też nie kukam.”
To ironiczne odbicie relacji międzyludzkich, w których rozmówcy tak naprawdę się nie słuchają – tylko odbijają puste komunikaty.
Mateusz Jankowiak używa tutaj wyraźnego kontrastu pomiędzy żywiołami: wodą a ogniem. Dzięki sprawnemu poruszaniu się w obrębie gramatyki języka filmowego tworzy sugestywną opowieść o nałogu wywołanym traumą – nałogu, który od tej traumy pozwala, choć tylko pozornie, uciec. Nie narzuca widzowi rozwiązania, nie podpowiada finału tej historii, nie mówi wprost, czy to postać pozytywna, czy negatywna. Nie ocenia, a to ważne i przede wszystkim świadczy o dojrzałości artystycznej Słuchacza.
W warstwie wizualnej tworzy fantastyczne kadry oparte na zasadzie złotego podziału, silnie związane z mocnymi punktami kadru, ale świadomie łamie też zasady, lokując postać na jego krawędziach – co sprawia wrażenie oderwania od rzeczywistości. Bardzo sprawnie operuje światłem, a także umiejętnie doświetla trudną scenę, jaką operator kamery zastaje w zupełnie ciemnym pomieszczeniu.
To solidna praca, która potwierdza wielki talent Mateusza – talent, którego rozwój miałem przyjemność obserwować przez dwa lata.
Tomasz Wojciechowski – opiekun artystyczny