W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Lutowa rzeczywistość ...huragany

Wywrócony samochód i strazacy

   

    Określenie „anomalia pogodowe” używane w odniesieniu do zjawisk niezwykłych, występujących sporadycznie, powoli traci swój pierwotny sens. Podobnie nieaktualne staje się staropolskie porzekadło: „Idzie luty, podkuj buty”. Coraz częściej nawiedzające nas silne burze z obfitymi opadami, powodującymi podtopienia i powodzie, czy potężne wichury wywracające całe połacie lasów i demolujące rozmaite budowle, sprawiają, że luty nie przypomina tradycyjnej polskiej zimy. Takiej z mrozem i obfitym śniegiem skrzącym się w promieniach słońca.


    Lutowa rzeczywistość tegorocznej zimy, a klimatolodzy przepowiadają, że tak już zostanie, bo to efekt cieplarniany, polega na powtarzających się huraganach. Jeszcze dobrze nie pozbieraliśmy się po poprzednich atakach żywiołu, a już boleśnie doświadczyliśmy kolejnych. O skali zagrożenia świadczą statystyki. Dolnośląscy strażacy interweniowali w ostatnich dniach ponad 2000 razy, a przecież nasz region nie był najbardziej dotknięty przez niszczycielski niż o wdzięcznej nazwie Dudley.

 

Najtrudniej, zwłaszcza po ataku wichury z 18 na 19 lutego br. było w województwie zachodniopomorskim. Tam też udał się komendant główny PSP nadbryg. Andrzej Bartkowiak, który m.in. powiedział, że właśnie ta doba była rekordowa. Strażacy odnotowali 40 tys. wyjazdów, a w całym kraju ponad 100 tys. strażaków PSP i OSP bierze udział w akcjach ratowania życia i mienia.


    Jeśli chodzi o nasze województwo, to także strażacy mieli ręce pełne roboty. Najwięcej zdarzeń odnotowano w powiatach: wrocławskim, trzebnickim, górowskim, legnickim i głogowskim. Wszędzie było podobnie. Powalone drzewa, pozrywane dachy, uszkodzone linie wysokiego napięcia itp. Potężne uderzenia wiatru były także przyczyną zdarzeń dość nietypowych. W Jeleniej Górze wicher był tak silny, że wpychał dym z komina aż do …piwnicy. Przestraszeni mieszkańcy, sądząc, że powstał pożar, wezwali na pomoc strażaków.


    Powalone drzewa, złamane przez wichurę konary przygniatały zaparkowane samochody, uderzały w budynki, w tym przedszkola i szkoły jak to miało miejsce np. we Wrocławiu i w Osiecznicy pow. boleslawiecki. W samym Bolesławcu, a także w Świętej Katarzynie pow. wrocławski, wichura uszkodziła kościoły. Strażacy mieli trudne zadania, zwłaszcza w Bolesławcu, ponieważ uszkodzenie kościelnej wieży nastąpiło na wysokości 22 metrów, a tymczasem przez wąską bramę wjazdową samochód drabina nie mógł wjechać.


    W wyniku huraganów doszło też w kraju do kilku zdarzeń ze skutkiem śmiertelnym oraz kilkunastu przypadków obrażeń. Na szczęście na Dolnym Śląsku odnotowano wprawdzie liczne i ogromne zniszczenia, ale nikt nie zginął. I niech tak zostanie, także podczas kolejnych wichur, które niestety w lutym stały się niemal normą.


Tekst Lech Lewandowski. Fot.arch

 

{"register":{"columns":[]}}