W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Słońce jeszcze stało dość wysoko na niebie...

15.10.2025

Na zdjęciu zatoka po burzy. W tle tęcza. W prawej stronie domy.

...i mocno przygrzewało zebranych na przestronnym parkingu Manufaktury. Zarumienione od gorąca twarze nastolatków były zwrócone w stronę opiekunów. Ci jeszcze sprawdzali ostatnie dokumenty, obecności i spóźnienia. Wszyscy w podnieceniu oczekiwali na autokar. Gdy ten przyjechał, a luki bagażowe zostały otwarte, rozpoczął się gorączkowy „taniec-upychaniec” – wszak wszystko trzeba zmieścić, każda walizka i torba jest konieczna do przetrwania i niezbędna do tworzenia.

Wielki autobus prowadzony wprawną ręką przez parę przemiłych kierowców obojga płci „pożarł” 44 uczniów, trzech opiekunów, dwie pilotki oraz stosy walizek, pakunków, podobrazi i sztalug, by „wypluć” ich następnego dnia przed południem na jeszcze cieplejszym przyhotelowym parkingu. Oczom przybyłych ukazała się plaża będąca dosłownie na wyciągnięcie ręki. Jedynie ulica  oddzielała od sielanki ciepłego piasku i morza. Z tej bliskości korzystano kilkakrotnie, co dało efekty w postaci przemiłych obrazów, zarówno tych we wspomnieniach, jak i tych naszkicowanych.

Od pierwszego dnia wszystko było dokładnie zaplanowane i realizowane. Najpierw spacer do centrum, zapoznanie się z historią Rimini, w tym poszukiwanie najciekawszego motywu. Szkice, szkice i jeszcze raz szkice: szybkie i te nieco dłuższe, tematy dozwolone i te zakazane...?!

Most, zabytkowe kamienice i uliczki, targ rybny, fontanna i piękny budynek z łukowatym sklepieniem. I tutaj zaskakujący zwrot akcji – niestety okazało się, że malowanie było zakazane ze względu na zabytkowe mury, których nie wolno pobrudzić i uszkodzić. Dalej kościoły, wieże, place, okna, rowery, skutery, kawiarenki, refleksy i odbicia w wodzie. Kolory, faktury, światło, słońce i deszcz dla wytchnienia. Samodzielne próby oddania atmosfery włoskiego miasteczka mieszały się z korektami, rozmowami, kawałkami pizzy, lodami… i kolejnymi korektami.

Następne dni przyniosły jeszcze więcej wrażeń – m.in. wycieczkę do Cesenatico. Tam młodzi malarze zrobili zamieszanie w miasteczku, które niebawem stało się ciekawym tematem dla lokalnej prasy. Kilka godzin wystarczyło, aby żaglówki różnych kształtów, rozmiarów i kolorów, wraz z pastelowymi budynkami w tle odbijającymi się w wodzie, pojawiły się na płótnach, ku zachwytowi przechodniów powtarzających – „True artists! Que bello”.

Podróże kształcą. Następna wycieczka odbyła się do San Marino, czyli znad morza w góry. Z wysokich murów roztaczała się dookoła, namacalna wręcz, perspektywa powietrzna. W dole małe domki, rozsypane po zielonych, oliwkowych wstęgach pól i poletek, malowały otwarte kompozycje, zdobione rytmem ciepłych bieli, ugrów, pomarańczy i czerwieni. W obrębie murów zaś wdzięczyła się perspektywa zbieżna, puszczając oko do zmagających się z nią adeptów rysunku. Budynki śmiały się do przechodniów oczami okien, a wąskie uliczki zdawały się zapraszać do podążania nimi niczym w wesołym miasteczku – na kolejce – raz w górę, raz w dół!

Powróciwszy szczęśliwie do bazy hotelowej w Rimini, z ogromem szkiców oraz włoskich suwenirów, powoli zbliżaliśmy się do podsumowania pracy twórczej, choć to jeszcze nie był koniec intelektualnych wyzwań. Po długim wieczorze prezentacji swoich dokonań, wystawieniu ocen i spakowaniu swoich rzeczy – wyruszyliśmy w ostatni etap włoskiej wyprawy.

Wenecja to jej osobny rozdział. Tu bowiem nie sposób przystanąć, bo wrażenia i obrazy zbiera się w locie niesionym przez falę tłumu odwiedzających to miejsce turystów. Historia sztuki wyłania się z każdego najmniejszego zakątka miasta. My byliśmy w jej świątyni, bowiem tylko tak można nazwać  Museum dell’Accademia.

Będąc wiele razy w Wenecji, za każdym razem można dostrzec coś nowego dla siebie, odkryć nowy szczegół, a w muzeum – zobaczyć każdy obraz na nowo. Bezpośredni kontakt z malarskim dziełem sztuki, rzeźbą czy innym detalem stanowi niezapomniane doznanie. Możemy doświadczyć działanie skali obrazu, jego formatu i siły wyrazu, doceniając twórcę, jego talent, ale przede wszystkim ogrom pracy, którą włożył w tworzenie. Po tak inspirującym dniu pozostało nam tylko chłonąć te wszystkie wrażenia.

Natomiast w drodze powrotnej dało się już wyczuć w powietrzu wieczorny chłód przybyłej właśnie jesieni. Wiedzieliśmy, że to koniec naszej podróży, ale nie przygody. Będzie ona miała swoją kontynuację w poplenerowych wystawach, licznych rozmowach, fotografiach i celebracjach rozdania upominków z ciepłego kraju.

Jak podsumować ten wyjazd? Jesienna pora skłania do refleksji nad tym, co niezapomniane jak pierwszy dotyk stopy na piasku, nad tym, co ulotne jak ślad tej stopy zmyty przez morze, nad tym, co trwa jak tradycja, nad tym, co powtarzalne jak ludzkie losy i troski – tak plastycznie ukazywane przez włoskich artystów takich jak Giovanni Tiepolo czy Bernardo Bellotto, i nad tym, co pozostanie we wspomnieniach naszych i innych ludzi.

Anna Lehmann

 

{"register":{"columns":[]}}