W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Prawo serii zależy...od nas

Na zdjęciu rozbity samochód i karetka pogotowia

Wedle potocznych opinii nieszczęścia lubią chodzić parami, a jeżeli zdarzeń postępujących po sobie jest więcej mowa jest nawet o czarnej serii itp.
I pewnie coś w tym jest, co ostatnio potwierdzali choćby strażacy z KP PSP w Strzelinie. Oto jednego dnia w końcu lutego 2021 r. w dwóch zdarzeniach odnotowano ofiary śmiertelne.


Najpierw w godzinach porannych z CPR we Wrocławiu wpłynęła informacja o wypadku z udziałem dwóch samochodów osobowych. Już po pięciu minutach na miejsce zdarzenia dojechały pierwsze strażackie zastępy. Niestety natychmiastowa akcja nie mogła odwrócić tragicznego biegu zdarzeń. Mimo podjętej natychmiast resuscytacji, obecny na miejscu zdarzenia lekarz stwierdził zgon kierowcy jednego z samochodów.


Jeszcze dobrze strażacy nie ochłonęli po tym tragicznym zdarzeniu, a już trzeba było interweniować w kolejnym. Tym razem zostali zadysponowani do pożaru pustostanu. Po przybyciu na miejsce zdarzenia okazało się, że w nieużytkowanym budynku w całości objęte jest pożarem jedno z pomieszczeń. Na podstawie przeprowadzonego rozpoznania ustalono, że wewnątrz może znajdować się osoba poszkodowana.


Strażacy zabezpieczeni w sprzęt ochrony układu oddechowego weszli do środka, gdzie natrafili na poszkodowaną kobietę. Ewakuowali ją natychmiast na zewnątrz. Niestety okazało się, że na skutek odniesionych obrażeń podjęcie czynności resuscytacyjnych było niemożliwe. W tej sytuacji dalsze działania strażaków polegały na zlokalizowaniu i ugaszeniu pożaru.


O prawie serii, choć w tym przypadku, na szczęście bez tragicznych skutków, mogą też mówić wrocławscy strażacy. Również w końcówce lutego br. w Żurawinie pow. wrocławski doszło do niecodziennego zdarzenia. Otóż niespodziewanemu zawaleniu uległa ściana szczytowa budynku mieszkalnego.
Jak wykazało przeprowadzone przez strażaków rozpoznanie, do zawalenia się ściany doszło bez jakiejkolwiek ingerencji z zewnątrz. Po prostu dom częściowo się… rozleciał. Tu jednak można mówić właśnie o szczęściu w nieszczęściu. Nikogo bowiem akurat w pobliżu nie było więc nie było poszkodowanych. W chwili przybycia strażackich zastępów przestraszeni, ale i mocno zdziwieni lokatorzy znajdowali się poza obiektem i nie uskarżali się na żadne dolegliwości. Oczywiście poza stresem i zaskoczeniem.


Znacznie groźniejsze, choć i w tym przypadku, zakończone szczęśliwym finałem było zdarzenie, do którego doszło także w ostatnich dniach lutego bm. we Wrocławiu. Strażacy zostali wezwani do pożaru mieszkania w budynku na drugim piętrze. Wewnątrz obiektu panowało silne zadymienie. Na podstawie rozpoznania strażacy ustalili, że w budynku mieszkają cztery osoby. Trzy z nich ewakuowały się samodzielnie, ale w jednym z mieszkań znajduje się czwarty lokator.


W ramach prowadzonej akcji do budynku została wprowadzona rota z prądem wody w natarciu. Po dotarciu do wskazanego mieszkania strażacy ewakuowali stamtąd starszego mężczyznę, który wprawdzie był przytomny, ale z wyraźnymi śladami okopcenia ciała oraz zatrucia wziewnego. Poszkodowanego ewakuowano na deskę ratowniczą, podano mu tlen oraz założono opatrunek hydrożelowy na poparzoną rękę. Następnie przekazano mężczyznę przybyłemu na miejsce ZRM.


Oczywiście, potoczne na wstępie powiedzenia o działaniu prawa serii czy też zasady, że nieszczęścia chodzą parami, nie mogą być postrzegane jako prawidłowość. Natomiast niewątpliwie o tym, czy do chodzi do kolejnych dramatycznych zdarzeń i to ze skutkiem śmiertelnym, czy nie, najczęściej decyduje sam człowiek poprzez swoje postępowanie. Właśnie w tym należy upatrywać źródeł przyczyn 8 śmiertelnych ofiar pożarów i 39 śmiertelnych ofiar zdarzeń drogowych, które w zakończonym właśnie miesiącu lutym 2021 r. odnotowali dolnośląscy strażacy. Oby marzec okazał się bardziej bezpieczny.


Lech Lewandowski. Fot.  st. kpt. Michał Poterek    

 

{"register":{"columns":[]}}