Rewolucja w eterze. Bilans 5 lat od zmiany limitów PEM w Polsce: infrastruktura, środowisko i lęki społeczne
18.12.2025
1 stycznia 2020 roku zapisał się w historii polskiej telekomunikacji jako moment przełomowy. Wejście w życie Rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 17 grudnia 2019 r. zakończyło wieloletni okres obowiązywania w Polsce jednych z najbardziej restrykcyjnych na świecie norm emisji pól elektromagnetycznych (PEM) w miejscach dostępnych dla ludności, pamiętających jeszcze czasy PRL.
Dziś, po pięciu latach od tej legislacyjnej zmiany, dysponujemy twardymi danymi z systemu SI2PEM oraz raportami operatorów, które pozwalają odpowiedzieć na kluczowe pytanie: czy harmonizacja przepisów z normami europejskimi przyniosła zapowiadaną katastrofę ekologiczną, czy też uratowała polską sieć przed zapaścią, a użytkowników internetu przed szaleństwem wynikającym z wolnego działania sieci?
Koniec ery „cyfrowego skansenu”
Przed 2020 rokiem Polska była legislacyjną wyspą. Podczas gdy w większości krajów Unii Europejskiej dopuszczalne poziomy składowej elektrycznej pola wynosiły maksymalnie 61 V/m, w Polsce cały czas obowiązywał limit 7 V/m. W praktyce oznaczało to, że rozwój najnowszej generacji łączności bezprzewodowej 5G był zagrożony, nawet jeśli brało się pod uwagę wyłącznie rozbudowę istniejących stacji, nie wspominając o budowie nowych - zwłaszcza w miastach, gdzie potrzeby użytkowników są z roku na rok coraz większe. Rozporządzenie z 2019 r. (Dz.U. 2019 poz. 2448) zmieniło zasady gry. Dla wielu pasm radiowych poziom składowej elektrycznej uzależniono wprost od długości fali, a dla kluczowych częstotliwości (od 2 GHz do 300 GHz) dopuszczalny poziom składowej elektrycznej ustalono na 61 V/m (ten sam poziom wyrażony w gęstości mocy wynosi 10 W/m²).
Infrastruktura: Ewolucja zamiast eksplozji
W tym czasie obawy społeczne sugerowały, że nowe prawo spowoduje niekontrolowany wysyp masztów - niektóre głosy mówiły nawet o „maszcie w każdym ogródku”. Rzeczywistość okazała się zgoła inna - zamiast masowej budowy nowych konstrukcji, nastąpiło przede wszystkim „zagęszczenie” sprzętu na istniejących obiektach, a nadajniki nowej generacji pojawiły się po prostu na dotychczasowych konstrukcjach.
Przez pięć lat od momentu wejścia w życie nowych przepisów liczba stacji bazowych w Polsce wzrosła z poziomu ok. 41 tysięcy pod koniec 2019 roku do prawie 50 tysięcy obecnie. Ten znaczny przyrost w skali całego kraju (ok. 20% w ciągu 5 lat) wynikał głównie z konieczności łatania „białych plam” zasięgowych przez operatorów oraz strategii spółki P4 - operatora sieci Play, dążącego do niezależności od roamingu krajowego. Biuro prasowe Play podało, że usługę tę, czyli możliwość korzystania z sieci Orange użytkownicy sieci Play będą mieli tylko do końca tego roku. Prawdziwa rewolucja dokonała się jednak w warstwie niewidocznej dla oka. Między innymi właśnie dzięki nowym przepisom operatorzy mogli uruchomić ponad 15 tysięcy sektorów 5G (w paśmie C i innych). Bez zmiany przepisów te urządzenia musiałyby pozostać wyłączone lub działać w sposób, który czyniłby technologię 5G bezużyteczną.
Paradoks środowiskowy: Dlaczego słupki nie rosną?
Największym zaskoczeniem dla sceptyków są dane płynące z państwowego systemu SI2PEM. Logika podpowiadała: „wyższe limity + więcej anten = drastyczny wzrost promieniowania”. Pomiary pokazują jednak coś zupełnie odwrotnego. Średnie wartości natężenia pola elektromagnetycznego w polskich miastach oscylują wokół 1,54 V/m, a na terenach wiejskich wynoszą zaledwie ok. 1,15 V/m. Oznacza to, że typowe tło elektromagnetyczne w Polsce stanowi zaledwie 2,5% nowej dopuszczalnej normy (dla przypomnienia: 61 V/m dla pasm powyżej 2 GHz). Co więcej, w niektórych analizach rocznych (np. za rok 2023) odnotowano nawet nieznaczne spadki średnich wartości! Jak to możliwe? Odpowiedzią jest właśnie technologia 5G, a konkretnie zasada działania nowoczesnych sieci bezprzewodowych. To, co nowego zaoferowały urządzenia 5G w nowo wykorzystywanym tzw. paśmie C to m.in. dedykowane kształtowanie wiązki (beamforming) oraz znaczące obniżenie energii niezbędnej do wysłania 1 bajta informacji. W przeciwieństwie do nadajników i anten starszych generacji, które obejmują sygnałem cały sektor przez całą dobę, anteny 5G są precyzyjne i wysyłają wiązkę energii bezpośrednio do urządzenia użytkownika tylko w momencie transmisji danych. Gdy nikt nie pobiera plików, stacja „milczy” lub nadaje z minimalną mocą, nie podnosząc tła elektromagnetycznego w środowisku.
Społeczeństwo: Strach ma wielkie oczy
Mimo uspokajających danych inżynieryjnych, Polska niestety wciąż zmaga się z silnym oporem społecznym. Zmiana legislacyjna wyprzedziła zmianę mentalną. Badania wskazują na głęboki dysonans poznawczy - aż 78% Polaków zna pojęcie 5G i oczekuje szybkiego internetu do pracy zdalnej czy streamingu wideo, lecz Jednocześnie ponad 50% obawia się negatywnego wpływu tej technologii na zdrowie. Tylko 25% badanych zaakceptowałoby budowę masztu w promieniu 500 metrów od swojego domu (efekt NIMBY – Not In My Backyard).
Dezinformacja łącząca 5G z pandemiami czy kontrolą umysłów trafiła w Polsce na podatny grunt, utrudniając inwestycje nawet tam, gdzie mieszkańcy narzekają na brak zasięgu. Światełkiem w tunelu jest jednak zmieniająca się postawa niektórych lokalnych społeczności, które dostrzegając problem braku zasięgu, nie chcąc zostać wykluczonym cyfrowo i żyjąc pośrodku „białej plamy”, zmieniają swoje negatywne nastawienie najczęściej spowodowane pojawiającą się dezinformacją i apelują do władz lokalnych o przyśpieszenie prac nad budową nowoczesnej infrastruktury. Taką właśnie „jaskółką czyniącą wiosnę” są mieszkańcy Dąbrówki w gminie Potok Wielki na Lubelszczyźnie, o których pisaliśmy w artykule na profilu Instytutu Łączności na LinkedIn.
Rozporządzenie Ministra Zdrowia z 2019 roku spełniło swoje zadanie. Umożliwiło Polsce wejście w erę 5G, odblokowało inwestycje warte miliardy złotych i zapobiegło zatorowi transmisji danych. Dane z ostatnich lat dowodzą, że liberalizacja prawa nie odbyła się kosztem bezpieczeństwa obywateli - poziomy PEM w środowisku pozostają na marginesie dopuszczalnych norm. Wyzwanie na kolejne lata nie leży więc w sferze technologii czy medycyny, lecz w edukacji i odbudowie zaufania społecznego do nauki. A gdyby ktoś jeszcze wątpił w to, że Rozporządzenie działa, to zapraszamy do odwiedzenia strony si2pem.gov.pl, gdzie można na własne oczy przekonać się, że harmonizacja przepisów z pozostałymi krajami Unii nie wpłynęła na zwiększenie natężenia PEM w naszym otoczeniu.
Na koniec życzę wszystkim czytelnikom Świąt o tak niskiej częstotliwości trosk, żeby nawet miernik pola ich nie wykrył! Niech jedynym promieniowaniem w domu będzie blask gwiazdki i ciepło barszczu. Wesołych Świąt!