W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.

Historia wrocławskiej straży pożarnej

Budynek jrg_3

Historia wrocławskiej straży pożarnej sięga aż czasów średniowiecza, wtedy to rada miejska wydała szereg przepisów ogniowych określających powinności mieszkańców w razie wybuchu pożaru. Było to konieczne, bowiem ogień pojawiał się w mieście dość regularnie, niekiedy z dymem szła zabudowa całych ulic lub placów.

Wrocław miał wówczas stosunkowo dobrze rozbudowaną sieć wodociągów oraz łatwy dostęp do rzeki, ale nawet najmniejszy pożar mógł stanowić poważne zagrożenie. Późniejsze stulecia, mimo wprowadzenie skórzanych węży gaśniczych, również nie były wolne od tragedii wielkich pożarów.

Historia wrocławskiej straży pożarnej sięga aż czasów średniowiecza, wtedy to rada miejska wydała szereg przepisów ogniowych określających powinności mieszkańców w razie wybuchu pożaru. Było to konieczne, bowiem ogień pojawiał się w mieście dość regularnie, niekiedy z dymem szła zabudowa całych ulic lub placów. Wrocław miał wówczas stosunkowo dobrze rozbudowaną sieć wodociągów oraz łatwy dostęp do rzeki, ale nawet najmniejszy pożar mógł stanowić poważne zagrożenie. Późniejsze stulecia, mimo wprowadzenie skórzanych węży gaśniczych, również nie były wolne od tragedii wielkich pożarów.

W 1628 roku spłonęło prawie 200 domów w okolicy placu Nowy Targ, zaś w 1791 roku po raz kolejny ogień objął zabudowę Ostrowa Tumskiego. By jak najszybciej dotrzeć w miejsce pożaru, sprzęt gaśniczy i pojazdy trzymano na podorędziu – w miejskich stajniach w okolicach ul. Świdnickiej. Natomiast drabiny rozmieszczono w różnych punktach Wrocławia. Miasto szybko się rozbudowało, koniecznością stało się założenie stałych punktów gaśniczych, nieco oddalonych od centrum m.in.: przy ulicy Cybulskiego i placu Wróblewskiego. Ponieważ nie były to jak dziś, zawodowe jednostki ze stała obsadą, bywało, że nie dbano należycie o składowany w nich sprzęt. Przy gaszeniu jednego z pożarów gazety donosiły: „sikawki znalazły się w opłakanym stanie, albowiem mosiężne skuwki od kiszek wodnych były pokradzione”.

Sytuację zmieniło dopiero powołanie 21 czerwca 1858 r. zawodowej straży pożarnej. Pierwszą lokalizacją komendy głównej były stajnie miejskie, ale już w 1872 r. strażacy przenieśli się do dawnych koszar Wehnera przy ul. Wierzbowej. Rozpoczęto także starania o budowę remiz strażackich w różnych częściach miasta. Za ich projekt odpowiadali miejscy architekci z Richardem Pluddemannem i Karlem Klimmem na czele. W latach 30. XX wieku we Wrocławiu funkcjonowało, razem z budynkiem komendy głównej, 8 remiz straży pożarnej . Niektóre wielokrotnie zmieniały siedziby, ale ostatecznie wzniesiono dla nich budynki na każdym z wrocławskich przedmieść, przy ulicach: Ołbińskiej, Litomskiej, Gdańskiej, Krakowskiej, Gajowickiej, Wejherowskiej oraz Borowskiej. Jako pierwsza w 1890 r. powstała remiza przy ulicy Ołbińskiej. Ostatnią przy ul. Borowskiej, wzniesiono w 1938 r. W planach była także budowa remiz przy placu Powstańców Warszawy oraz przy ulicy Powstańców Śląskich. Mimo gotowych projektów nie zostały one zrealizowane. Budynki remiz przystosowane były do całodobowego pobytu strażaków, dlatego znajdowały się w nich sypialnie, sale do ćwiczeń i rekreacji. W górnych kondygnacjach ulokowano mieszkania służbowe.

Od 1902 r. w każdej jednostce straży pożarnej znajdował się punkt pierwszej pomocy. Przy komendzie głównej funkcjonowało lokalne Muzeum Pożarnictwa. Początkowo strażacy do pożarów jeździli wozami ciągniętymi przez konie, na terenie remiz znajdowały się stajnie, wozownie i kuźnie.

1910 r. miało miejsce wielkie wydarzenie – wrocławska straż pożarna, jako pierwsza w Niemczech otrzymała motorowe wozy gaśnicze i drabiniaste wyprodukowane przez firmę Daimler. Były to nowoczesne pojazdy przystosowane do gaszenia pożarów nawet w wysokich budynkach. Podczas szybkiej jazdy wozów strażacy stali bądź siedzieli na bocznych lub tylnych pomostach. W zimie musiało być to wyjątkowo nie przyjemne, bo- wiem samochody, nawet te przystosowane jedynie do przewozu strażaków, były pozbawione dachu. Widok rozpędzonego pojazdu i hałas umieszczonych na nim dzwonów był wrocławianom doskonale znany.

W ogrzewanych piecami i kominkami mieszkaniach nieustannie dochodziło do zaprószenia ognia. W 1933 r. w płomieniach stanęła kamienica „Pod Gryfami” na Rynku. Strażakom udało się pożar ugasić, ale zniszczenia były tak duże, że budynek wymagał poważnej renowacji. Aby zminimalizować skutki wybuchu ognia, w mieście rozmieszczono prawie 150 sygnalizatorów pożarowych i 7072 hydrantów. W1937 r. we Wrocławiu pracowało ponad 280 zawodowych strażaków, dysponujących 9 wozami gaśniczymi i 8 drabiniastymi. W razie potrzeby wspomagała ich ochotnicza straż pożarna, której siedziby ulokowane były na peryferyjnych osiedlach oraz w podwrocławskich wsiach.

Przez krótki czas w straży pożarnej służyły także kobiety. Z powodu wybuchu I wojny światowej wielu mężczyzn z wrocławskiej straży zmobilizowanych do wojska na stanowiskach asystentów ogniowych zastąpiły kobiety.

Najcięższym sprawdzianem dla tutejszych strażaków było oblężenie Wrocławia w 1945r. W tym przypadku walka z ogniem była często z góry skazana na niepowodzenie. Z wojennej pożogi ocalało większość wrocławskich remiz, które do dziś pełnią swoją funkcję. Zniszczeniu uległ niemal cały sprzęt, dlatego Mieczysław Rakisz, pierwszy powojenny komendant zawodowej straży pożarnej we Wrocławiu, zdecydował, że do akcji gaśniczych użyte zostaną samochody z 1912 r. – eksponaty z ocalałego Muzeum Pożarnictwa. Wrocławscy strażacy od początku, podobnie jak dziś, cieszyli się szacunkiem i zaufaniem społecznym.

DR MACIEJ ŁAGIEWSKI.

{"register":{"columns":[]}}