W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Czy dzięki euro w Polsce byłoby taniej?

11.01.2023

Problem wysokiej inflacji dotyka wszystkich państw Unii Europejskiej. Jej przyczyn należy upatrywać w początkach pandemii koronawirusa, czyli jeszcze na wiosnę 2020 roku. W związku z pojawieniem się zakażeń w Europie, poszczególne państwa Kontynentu rozpoczęły działania mające przeciwdziałań rozprzestrzenianiu się choroby.

euro - banknoty i monety

Wśród nich były tzw. lockdowny oraz ograniczenia związane z funkcjonowaniem poszczególnych branż i sektorów, szczególnie usługowych. Zmniejszyła się także mobilność społeczna, w związku z globalnym wymiarem pandemii spowodowało to spadek cen ropy na światowych rynkach. Jednocześnie pojawiły się działania osłonowe ze strony władz publicznych, zarówno fiskalne (tzw. tarcze) jak i monetarne (niskie stopy procentowe, luzowanie ilościowe). W związku z ograniczeniami dla popytu i narastającą niepewnością pojawił się również przezornościowy popyt na pieniądz, skutkując finalnie wzrostem oszczędności prywatnych.

Wraz z usuwaniem kolejnych ograniczeń doszło do odrodzenia popytu, przy wciąż funkcjonujących barierach podażowych, do tego gwałtownie zwiększyły się koszty związane z transportem towarowym (fracht, kontenery).  W efekcie rosnąć zaczęła inflacja. Największe banki centralne świata, z Fed i EBC na czele, wskazywały, że wzrost cen ma charakter przejściowy, bariery podażowe niebawem zostaną usunięte, co doprowadzi do powrotu do normy sprzed pandemii. Okoliczności zmieniły się jednak w związku z inwazją Rosji na Ukrainę, która doprowadziła do skokowego wzrostu cen surowców energetycznych. Ten podażowy szok nie tylko przedłużył okres podwyższonej inflacji, ale także doprowadził do jej dalszego wzrostu. Cen rosły także w Polsce, osiągając poziomy niewidziane od lat 90’ minionego stulecia.

Wysoka inflacja, mająca swoje źródła w dwóch wielkich szokach podażowych o charakterze globalnym, wywołała w Polsce dyskusję na temat rezygnacji ze złotego. Narodowa waluta zaczęła być jednym z „winnych” rosnących cen, sytuacja miałaby wyglądać lepiej, gdyby Polska była członkiem strefy euro. Aby zweryfikować tę opinię porównujemy tempo wzrostu cen konsumpcyjnych w Polsce i państwach naszego regionu, które przyjęły wspólną unijną walutę. W tym celu posłużymy się zharmonizowanym wskaźnikiem cen konsumpcyjnych (HICP), podawanym przez Eurostat. Do tego porównamy ceny żywności: w Polsce i w wymienionych państwach eurolandu. Należy bowiem zauważyć, że percepcja inflacji zależy głównie od wzrostu cen produktów najczęściej kupowanych, do których bez wątpienia zaliczają się produkty spożywcze. Cenowa elastyczność popytu na żywność jest niska, co oznacza, ze wzrost cen produktów żywnościowych najsilniej odbija się na portfelach gospodarstw domowych, szczególnie o najniższych dochodach.  

Analizować będziemy sytuację jeśli chodzi o dynamikę wzrostu cen w 2022 roku, ze względu na dostępność danych do listopada. W listopadzie minionego roku inflacja mierzona wskaźnikiem HICP była wyższa w trzech spośród pięciu państw naszego regionu posługujących się wspólną walutą (Polska 16,1% z kolei: Łotwa 21,7% r/r, Estonia 21,4% r/r, Litwa 21,4% r/r). Wyraźnie niższą inflacja niż w Polsce notuje się jedynie w Słowenii (10,8% r/r), na Słowacji ceny rosły w listopadzie tylko o 1 pkt. procentowy wolniej niż w Polsce (15,1% r/r).

Wykres 1

Dodatkowo nad Wisłą zanotowano niemal najmniejszy z analizowanej grupy państw wzrost cen żywności (średnia dynamika cen r/r za 11 miesięcy obejmujących okres styczeń - listopad, Eurostat nie opublikował jeszcze danych za grudzień). Wyraźnie bardziej zdrożała ona nawet na Słowacji, w której ogólny wskaźnik cen był nieznacznie niższy niż w Polsce. To o tyle istotne, gdyż to właśnie ceny poszczególnych produktów żywnościowych są pokazywane jako dowód na to, że mamy drożyznę, dodatkowo wzrost cen żywności jest najbardziej odczuwany przez gospodarstwa domowe o najmniejszym dochodzie, znaczną jego część muszą one przeznaczać właśnie na zakup jedzenia.

Jako czynnik najbardziej inflacjogenny podaje się ceny energii. Jedno w wytłumaczeń czemu w państwach nadbałtyckich inflacja odnosi się właśnie do wpływu tej kategorii koszyka inflacyjnego. Dodatkowo ceny energii mają silny związek z trwającą wojną w Ukrainie, ich wyłączenie z pomiaru powinno pokazać zatem bardziej odpowiedni pomiar dynamiki wzrostu cen.

wykres 2

Tymczasem jak pokazuje powyższy wykres, w Polsce inflacja bez cen energii jest także prawie najniższa w badanej grupie. Jeśli chodzi o średnią za okres styczeń – listopad, to w pomiarze bez energii ceny rosną wolnej jedynie w Słowieni. W państwach nadbałtyckich, ceny z wyłączeniem energii, i tak rosną bardziej niż w Polsce.

{"register":{"columns":[]}}