W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Miedwieńskie (miedwiańskie) ryby wędzone

03.06.2018

Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych w dniu 2014-10-07 w kategorii Produkty rybołówstwa w woj. zachodniopomorskim.

Miedwieńskie ryby wędzone

Wygląd:

Sieja miedwiańska – ryba o zwartej budowie ciała, pokrytej pełną szatą łuskową zachodzącą dość daleko na płetwę ogonową. Wzdłuż całego ciała przebiega prosta linia boczna. Osiąga 50-130 cm długości i 2-10 kg wagi; Sielawa – ryba o wydłużonym, smukłym kształcie. Krótkowieczna, przez 7 lat osiąga do 40 cm długości i 1 kg wagi; Węgorz – skóra węgorza pokryta jest grubą warstwą śluzu. Łuski są drobne, elipsoidalne, głęboko osadzone. Osiąga nawet do 200 cm długości i wagę do 9 kg; Leszcz – ryba z rodziny karpiowatych. Ma ciało wysokie, silnie wygrzbiecone, bocznie spłaszczone, głowę małą. Ciało z wyjątkiem głowy pokryte drobnymi i cienkimi łuskami. Osiąga 70-80 cm długości i 7 kg wagi.

Kształt:

W zależności od połowów i gatunku.

Rozmiar:

W zależności od połowów i gatunku.

Barwa:

Ryby po wędzeniu przybierają kolor złocisty, a mięso kolor jasnokremowy przechodzący w jasno różowy.

Konsystencja:

Ścisła z niewielką ilością ości. Po uwędzeniu mięso delikatne, łatwo oddziela się od szkieletu.

Smak:

Smak delikatny, lekko słonawy. Przyjemny zapach dymu wędzarniczego z drzewa olchy.

Tradycja:

Jezioro Miedwie leżące w powiecie stargardzkim jest piątym co do wielkości jeziorem w Polsce, a drugim (po jeziorze Dąbie) w województwie zachodniopomorskim. Pierwsze zapiski historyczne dotyczące poławiania ryb z Miedwia i okolicznych jezior pochodzą już z roku 1283 i wiążą się z działalnością rybacką mnichów, którzy w roku 1173 założyli w Kołbaczu klasztor cystersów. W kolejnych stuleciach, w okresie po sekularyzacji klasztoru, utworzeniu domeny i przejęciu dóbr klasztornych przez komisję książęcą, niemalże stały pobyt dworu książęcego w Kołbaczu sprawił, iż zajęto się hodowlą ryb, a zwłaszcza karpi. Jednak najbardziej docenianym gatunkiem była sieja miedwiańska. Ryba ta stanowiła prawdziwy rarytas i wysyłana była na stoły królewskie do Pragi, Wiednia i Paryża. Oprócz Kołbacza rozpowszechnione były one tylko we Włoszech. Bogactwo jeziora Miedwia zaistniało również w pomorskich legendach. Jest też wzmianka o prawdziwym rarytasie – wędzonym węgorzu. „Sieci aż się rwały od ryb, wśród których często łyskał drapieżny łeb szczupaka, srebrzyły się leszcze wielgachne jak łopata, a czarne węgorze wiły się rozpaczliwie, szukając ujścia z matni. (…) Rybacy nie wyobrażali sobie życia bez Miedwia. Wszak to ich żywiciel jedyny, kapryśny, ale i łaskawy. Potężne szczupaki, pękate liny, tłuste węgorze, no i tę rybę jedyną, gdzie indziej nie spotykaną sieję srebrną, zawożono do klasztoru w Kołbaczu. Często też kosz pysznie uwędzonych węgorzy wędrował łodzią do Stargardu lub brzegiem jeziora do Pyrzyc, gdzie bogaci mieszczanie chciwie czekali na smakowite dary jeziora” („Legendy Pomorskie. Ocalić od zapomnienia”, opr. Monika Wiśniewska, Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne Ottonianum, Szczecin 2003). Tyle z legend, a jak było naprawdę możemy dowiedzieć się m.in. z publikacji Lucyny Turek-Kwiatkowskiej „Kultura na Pomorzu w XIX wieku”. „Specyfika pomorskiego odżywiania pozostawała w związku z klimatem, glebami, warunkami geograficznymi, formami gospodarki oraz wytworzonymi pod ich wpływem tradycjami kulinarnymi. (…) Pomorzanie, wobec silnej izolacji Pomorza od rynku wewnętrznego Rzeszy, a także słabej wymiany między wsią a miastem, ograniczeni byli prawie że wyłącznie do produktów spożywczych wytwarzanych na Pomorzu, (…). Poważną pozycję w odżywianiu mieszkańców wsi stanowiły ryby słodkowodne i morskie. W wielkiej liczbie jezior (…) było bogactwo ryb, począwszy od płoci, a skończywszy na sandaczach i szczupakach. (…) Największym jednak popytem cieszyły się węgorze, zarówno gotowane, jak i wędzone”. Dalej w tej samej publikacji, w rozdziale poświęconym kulturze miejskiej, czytamy, że w miastach jedzono bardzo dużo ryb, które przywożono do miasta z pobliskich jezior. „Dostarczano na rynek wszystkie gatunki ryb – szczupaki, leszcze (najczęściej podawane na przyjęciach weselnych), zwożono na targ całe góry karasi i raków”. Sieja nadal była zaliczana do szczególnego gatunku ryb jeziora Miedwie i traktowana jako rarytas. Połowami tej i innych ryb trudniły się wszystkie wsie wokół Miedwia i dostarczały je do Stargardu. „Smakowo była ona najlepsza, zapotrzebowanie na nią było bardzo wielkie. Złowione ryby prawie wszystkie szły na sprzedaż. Największą restauracją rybną, w której serwowano sieje, była „Pod Srebrną Mareną” (sieją) w Moritzfelde pod Stargardem (miejscowość Morzyczyn nad jeziorem Miedwie – przyp. Wnioskodawcy). Można tam było sobie wybrać żywą rybę i kazać ją przyprawić według własnego gustu. Kosztowało to bardzo dużo, ale w Moritzfelde spotykali się bogaci kupcy ze Stargardu na omawianie interesów. Rybę przyrządzano na wiele sposobów (…). Oprócz ryb solonych sprzedawano także ryby wędzone, węgorze, śledzie”. Również zamożniejsi mieszkańcy Pomorza gustowali w rybach: „Na stołach często pojawiały się ryby przyrządzone na różny sposób, szczególnie węgorze, sporo też było ryb wędzonych. Wędzarnie były w każdym majątku, służąc nie tylko do wędzenia ryb, ale także do dziczyzny (…)”. W latach 80-tych i 90-tych XX wieku, gdy na Wierzchlądzie swój zakład miało Państwowe Gospodarstwo Rybackie Szczecin, ryby z Miedwia były dostępne dla pracowników w ramach tzw. deputatów w niższych cenach. Gospodarstwo Rybackie nie handlowało wędzoną rybą, a jej popularność i zapotrzebowanie na nią było duże, więc na Wierzchlądzie urządzono ogólnodostępne wędzarnie. „Nie miałem swojej prywatnej wędzarki, ale na Wierzchlądzie było kilka ogólnodostępnych dla wszystkich mieszkańców wsi. Były to dokładnie cztery beczki na całą wieś, więc jak przychodził weekend to wszystkie były zajęte. Właściwie na Wierzchlądzie wędziło się niemal cały czas, bo gdy ryba była dostępna w tak atrakcyjnych cenach, to co najmniej 2 razy w miesiącu się wędziło. Na Wierzchlądzie mieszkańcy układali grafik wędzenia, bo jak była ryba to każdy chciał ją przecież uwędzić. Więc w weekendy, głównie w soboty robiła się z tego swojego rodzaju uroczystość, spotkanie towarzyskie” (Wywiad przeprowadzony z byłymi pracownikami Państwowego Gospodarstwa Rybackiego Szczecin Zakład Wierzchląd). Ryby wędzone z jeziora Miedwie już zdążyły zdobyć uznanie wśród konsumentów. W 2010 roku podczas konkursu „Nasze Kulinarne Dziedzictwo – Smaki Regionów” Złota sieja wędzona „Miedwianka” zdobyła I miejsce w kategorii „Produkty i przetwory pochodzenia zwierzęcego”. W następnym roku ten sam produkt został doceniony przez ogólnopolskie jury, otrzymując „Perłę” 2011. Doceniono również Sielawę wędzoną po miedwiańsku, która w 2012 r. została wyróżniona w konkursie „Nasze Kulinarne Dziedzictwo – Smaki Regionów”.

Informacje o publikacji dokumentu
Ostatnia modyfikacja:
14.04.2020 14:52 Iwona Chromiak
Pierwsza publikacja:
16.07.2018 13:09 Sławomir Mucha
{"register":{"columns":[]}}