W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Hydrolog: w przyszłości wciąż możemy odczuwać braki wody, zwłaszcza wiosną

11.05.2019

Choć przewiduje się, że z powodu zmian klimatycznych w przyszłości będzie w Polsce więcej wody, to może jej brakować w krytycznych momentach, np. na wiosnę - powiedziała PAP prof. Renata Romanowicz z Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk.

Według prognoz naukowców, ocieplenie klimatu będzie miało duży wpływ na obieg wody - np. na terenie Polski wyższym średnim temperaturom powietrza mają towarzyszyć częstsze deszcze. Prof. Renata Romanowicz, hydrolożka z Instytutu Geofizyki PAN, ostrzega jednak, że niekoniecznie oznacza to, że deszcze będą pojawiały się wtedy, kiedy woda będzie najbardziej potrzebna.

"Spodziewamy się bowiem dużych zmian sezonowych w występowaniu wody - a takie zmiany mają ogromny wpływ na przykład na rolnictwo" - wyjaśniła prof. Romanowicz.

W naszej strefie klimatycznej na ilość dostępnej wody wpływają silnie również opady śniegu - a te są coraz mniejsze. Śnieg jest ważnym elementem całego systemu, pełniącym inną funkcję, niż deszcz. "Śnieg ma to do siebie, że topnieje powoli, dzięki czemu woda powoli wnika w glebę. Na wiosnę korzystamy więc z wody zmagazynowanej w glebie przez zimę" - powiedziała badaczka.

Jak zwróciła uwagę prof. Romanowicz, wpływ stosunkowo niewielkich w tym roku opadów śniegu na rolnictwo obserwujemy już dziś. Pod koniec kwietnia Instytut Upraw Nawożenia i Gleboznawstwa ostrzegał, że z powodu małych opadów deszczu w kwietniu w wielu regionach kraju występuje "poważny deficyt wody".

"Susza w tym momencie jest dla rolników tak niebezpieczna, ponieważ na niewielkie bieżące opady deszczu nakłada się mała zawartość wody w glebie, co spowodowały małe opady śniegu w zimie w północnej i środkowej Polsce" - wytłumaczyła hydrolożka.

Jak mówi, nie jest to sytuacja nowa. "W 2010 roku mieliśmy jeszcze duże powodzie, ale od tamtej pory w kolejnych latach występują mniejsze lub większe niedobory wody" - powiedziała.

"Jest to narastający problem, ponieważ nasze zasoby wody są raczej niewielkie. Polska ma tylko dwie główne rzeki, ciągnące z południa na północ: Wisłę i Odrę, przy czym brak jest dużych zbiorników, gdzie woda mogłaby być gromadzona. Lokalne deszcze, nawet gwałtowne, nie są w stanie zwiększyć zasobów wody w całym kraju" - dodała badaczka.

Prof. Romanowicz podkreśliła przy tym, że zmiany w dostępności wody dotykają nie tylko człowieka i jego działalności, ale też wpływają na ekologię i bioróżnorodność. "Autorzy opublikowanego w ostatnich dniach raportu ONZ alarmują, że wyginięciem zagrożonych jest milion gatunków zwierząt i roślin - więcej niż kiedykolwiek wcześniej w historii" - przypomniała.

"Wiele z tych gatunków żyje w środowisku wodnym lub w jego bezpośrednich okolicach. W związku z tym są one bardzo wrażliwe na zmiany warunków wodnych, takie jak osuszanie mokradeł czy duże zmiany sezonowe" - podkreśliła hydrolożka.

Jak dodała, konieczne jest opracowanie nowych metod zarządzania zasobami wodnymi, które zwiększą naszą odporność na suszę. "Zareagować trzeba w sposób przemyślany: jeśli będziemy tylko nawadniać glebę, to w ten sposób będziemy równocześnie zmniejszać zasoby wód gruntowych, używanych do nawadniania. Cała nasza gospodarka wodna musi się dostosować zarówno do zmian klimatycznych, jak również do związanego z procesem urbanizacji większego zapotrzebowania na wodę" - powiedziała prof. Romanowicz. 

PAP - Nauka w Polsce, Katarzyna Florencka

{"register":{"columns":[]}}