W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.

Ostatnie pożegnanie ppłk. w st. spocz. Feliksa Kosteckiego

20.01.2021

20 stycznia 2021 r. na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu odbył się pogrzeb śp. ppłk. w st. spocz. Feliksa Kosteckiego. Zmarłego żegnali jego najbliżsi, przedstawiciele Komendy Wojewódzkiej i Komendy Miejskiej PSP we Wrocławiu, Kuratorium Oświaty i Wychowania oraz wrocławskich władz samorządowych i organizacji społecznych.

SONY DSC Grób pokryty kwiatami

Licznie przybyli przyjaciele i koledzy z czasów służby w dolnośląskiej PSP. Wśród wieńców i wiązanek kwiatów, był także wieniec od kierownictwa Komendy Głównej PSP. W trakcie uroczystości pożegnania nestora wrocławskich strażaków, w okolicznościowych wystąpieniach przypomniano Jego postać i dorobek. Komendant miejski PSP we Wrocławiu st. bryg. Piotr Znamirowski wskazał m.in. na udział Zmarłego w walkach na Kresach Wschodnich, najpierw oddziale partyzanckim, a później w 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK.  Rodzina – wnuczka i syn Lech, mocno akcentowali wielką miłość do ojca i dziadka, który zawsze był dla nich przykładem. W kolejnych wystąpieniach przypomniano działalność społeczną m.in. w ZEiRPoż. RP, ale także jego otwartość na ludzi i życzliwość, które zjednały mu wielu przyjaciół.
    Poniżej przypominamy tę nietuzinkową postać żołnierza, strażaka i pisarza.
 

Dolnoślązak z Wołynia

            Styczeń 1925 r. i styczeń 2021r. Te dwie daty rozdzielone okresem 96 lat, to czas obecności wśród nas Feliksa Kosteckiego. Urodził się z Zabłociu na pograniczu Polesia i Wołynia w rodzinie żołnierza Legionów. Z ojcem nie zdążył się jednak spotkać na scenie życia, ponieważ Feliks głośnym krzykiem noworodka obwieścił swoje przyjście na świat w dniu 1 stycznia. Tymczasem parę dni wcześniej, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, jego tato, który wówczas jako buchalter rozwoził po tartakach wypłaty robotnikom, zaginął bez wieści. Nigdy już nie wrócił do domu, do żony, do syna. Jak uznano prawdopodobnie został napadnięty, ograbiony i zamordowany, a ciało wrzucono do rzeki Prypeci.  Rodzinna tragedia i ciężkie warunki życia odbiły się boleśnie na dzieciństwie Felka i jego brata. Z powodu braku środków do życia, na trzy długie lata zostali oddani do sierocińca. Wrócili kiedy matka, która powtórnie wyszła za mąż, związała się z polskim patriotą i uczciwym człowiekiem.  To on ukształtował chłopca. Zastąpił mu ojca i zaszczepił wartości będące drogowskazem na całe życie.

 Śladem ojca

            Tymczasem jednak Felek, który dorastał został harcerzem, co także miało ogromne znaczenie dla jego życiowej postawy. W harcerstwie uczył się m.in. musztry, zasad ochrony przeciwlotniczej, ale także bogatej i obfitującej w dramatyczne zwroty, historii Polski. Z kolei matka uczyła go pisania i czytania.  Dzięki temu, kiedy poszedł do Powszechnej Szkoły im. Ignacego Mościckiego w rodzinnym Kowlu na Wołyniu, przyjęto go od razu do II klasy. Tam sięgnął po pióro. Pisał wiersze, a kiedy nauczyciel zorientował się, że chłopak ma talent, powierzył mu pisanie kroniki klasowej. Wykonywał ten obowiązek z wielkim zapałem i był z tego bardzo dumny.

            Plan Felka i jego rodziców na dorosłe życie był prosty i oczywisty. Zostanie żołnierzem, jak jego zaginiony ojciec i jak drugi tata, który go wychował od małego i który działał w polskiej organizacji patriotycznej. To on wymyślił, że Felek, jak dorośnie i zmężnieje, pójdzie do Szkoły Kadetów.

            I pewnie by tak było, gdyby nie ...ten brakujący jeden centymetr. Tyle bowiem zabrakło Felkowi wzrostu, żeby go wojskowa komisja rekrutacyjna zakwalifikowała. Ale choć wówczas rozżalony, to przecież został jednak żołnierzem. A stało się to szybciej niż ktokolwiek przypuszczał. Decyzję komisji wojskowej boleśnie zweryfikowała bowiem wojna, a zwłaszcza agresja Związku Radzieckiego na Polskę i zajęcie Kresów Wschodnich. Ta wojna przewróciła życie wielu ludzi i całych narodów. Wśród nich także życie młodego chłopaka z Wołynia.

Pierwsze kroki w konspiracji

            Po 17 września 1939 r. i wkroczeniu wojsk sowieckich na tereny wschodniej Polski, życie polskich rodzin zmieniło się diametralnie. Do rodzinnego Kowla wojsko sowieckie wkroczyło 19 września i od samego początku zaprowadzano nowe porządki. Do trzypokojowego mieszkania Kosteckich dokwaterowano Sowietów. Rozpoczęły się też liczne aresztowania rzekomych wrogów pierwszego na świecie państwa robotników i chłopów.

            Obecność w mieszkaniu żołnierzy sowieckich skomplikowała sytuację rodziny Kosteckich nie tylko dlatego, że zrobiło się ciasno i niewygodnie. Problem był znacznie poważniejszy, ponieważ ojciec Felka działał w konspiracji. W nowej sytuacji utrzymywanie tajnych kontaktów stało się bardzo niebezpieczne. Ale Felek, młody chłopak nie wzbudzał podejrzeń, więc ojciec jemu powierzył przekazywanie meldunków innym członkom konspiracyjnej organizacji.

            Rozwiązanie to okazało się znakomite, ale też brzemienne dla przyszłości młodego konspiratora.. Już bowiem w październiku 1939 r. wówczas zaledwie 14 letni Feliks Kostecki złożył przysięgę. Stał się członkiem konspiracyjnej organizacji "Siły Zbrojne Polski". Przyjął też pseudonim "Lech", z którym pozostał do końca wojny. Co więcej, w przyszłości, kiedy założył własną rodzinę imię Lech nadał także swojemu synowi.

Zdrada

            Tymczasem nocą z 9 na 10 lutego 1940 r. rozpoczęły się pierwsze akcje wywózki "elementów niepewnych i wywrotowych" na Sybir. Ojciec Felka dowiedział się, że w nocy przyjdzie po niego NKWD. Zaalarmowany nie wrócił już do domu ani tej nocy, ani w kolejne. Ukrywał się u przyjaciół i znajomych, ale to nie mogło trwać długo. Wszędzie było sowieckie wojsko, węszyli szpicle, a NKWD dzień i noc rozpracowywało środowiska polskie. Musiał uciekać jak najdalej w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia. Ucieczka wydawała się dobrze przygotowana. Kiedy jednak ojciec usiłował przejść Bug, zorientował się że jest to zastawiona na niego pułapka. Było za późno na ratunek. Wprawdzie nadal próbował uciekać, wyrwać się z otoczenia, ale postrzelony w nogę, został ujęty.   Przewieziono go do silnie strzeżonego szpitala w Twierdzy Brzeskiej. Kiedy zaś rana się zagoiła, jak tysiące innych, został wywieziony na Sybir. Już stamtąd nie wrócił.

Powszechne powstanie    

            Tymczasem Feliks pozostał na Wołyniu i nadal prowadził swoją konspiracyjną robotę. Jego zadaniem było nawiązywanie łączności i przekazywanie informacji dotyczących rozbudowy struktur partyzanckich i przygotowań do prowadzenia szeroko zakrojonych działań wojennych. W tym czasie w dowództwie Polski podziemnej planowano wybuch powstania powszechnego.  Zbrojne wystąpienie AK miało zostać wsparte przez regularne oddziały Polskich Sił Zbrojnych z Zachodu. Kluczowymi elementami wsparcia miały być działania lotnictwa startującego początkowo z baz na Zachodzie, a później z opanowanych przez powstańców lotnisk krajowych. Udział w powszechnym powstaniu miała wziąć także formowana w Wielkiej Brytanii 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa. Ta sama, która wzięła udział w największej operacji powietrzno - desantowej II wojny światowej, noszącej kryptonim „Market-Garden”. Ostatecznie z tych planów nic nie wyszło, ale projekt "Burza" pozostał aktualny.

Wołyńska dywizja

            Feliks Kostecki był jednym z blisko 7 tysięcy żołnierzy AK, którzy tworzyli na Wołyniu 9 dużych oddziałów partyzanckich. Były to m.in. oddziały "Drzazgi", "Gzymsa", "Jastrzębia", "Bomby" i "Kordy". Oddziałem, "Trzaska" w którym pełnił służbę Feliks Kostecki, dowodził porucznik Trzaska. Te zbrojne formacje tworzono w odpowiedzi na rozkaz wydany 20 lipca 1943 r. przez komendanta Okręgu Wołyńskiego AK. Dotyczył on utworzenia dużych grup partyzanckich w celu ochrony ludności polskiej zamieszkującej Kresy Wschodnie przed rzezią dokonywaną przez UPA (Ukraińska Armia Powstańcza).

            Jeszcze w 1943 r. zapadła decyzja o przeprowadzeniu w obronie przed UPA akcji "Burza" i rozpoczęto przygotowania organizacyjne do tej operacji. Konieczne było utworzenie silnego ugrupowania wojskowego. Dlatego z początkiem 1944 r. na odprawie oficerów sztabu, podjęto decyzję o połączniu wszystkich grup bojowych. W konsekwencji 28 stycznia 1944 r. powstała 27.Wołyńska Dywizja Piechoty AK.  Była to zbrojna odpowiedź na rzeź wołyńską UPA, będącą w istocie realizowaną bezwzględnie czystką etniczną. Akcje UPA kosztowały życie bestialsko zamordowanych przez bojówki UPA od 50 do 60 tysięcy Polaków. Jednocześnie decyzja o utworzeniu 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK i przeprowadzeniu akcji "Burza" miała na celu zaznaczenie polskiej suwerenności na Kresach Wschodnich.

            W marcu 1944 r. Feliks był bezpośrednim świadkiem jednej z takich rzezi na polskiej ludności cywilnej dokonanej na Wołyniu. Było to dla niego i wielu partyzantów szczególnie traumatyczne przeżycie. Ze swoim oddziałem Kostecki przebył szlak bojowy od Wołynia, przez Polesie aż na Lubelszczyznę. W międzyczasie awansował do stopnia kaprala, był dowódcą drużyny zwiadu i został odznaczony Krzyżem Walecznych.     Niestety polscy dowódcy nie wiedzieli, że na konferencji w Teheranie ( 28 listopada – 1 grudnia 1943 r.) Kresy Wschodnie, o które walczyli żołnierze 27 Wołyńskiej DP AK, zostały przyznane Związkowi Radzieckiemu. Nie mieli też pojęcia, że ich rzekomi sojusznicy w walce z niemieckimi wojskami, żołnierze Armii Czerwonej otrzymali dyrektywy z 14 lipca 1944 r. nakazujące im, po pokonaniu niemieckich sił, rozbrajanie oddziałów Armii Krajowej.

Życie od nowa

            25 lipca 1944 r.  na Lubelszczyźnie rozbrojono 27. Wołyńską Dywizję Piechoty AK. Wielu jej żołnierzy, w tym Feliks Kostecki wyjechało na Ziemie Odzyskane. Na Dolnym Śląsku Felek, który w 1946 r. odnalazł tu swoją rodzinę, rozpoczął nowe życie - zawodowe i osobiste. Organizował na Ziemiach Odzyskanych ochronę przeciwpożarową, a jednocześnie uzupełniał wykształcenie. W 1953 r. Ukończył Oficerską Szkołę Pożarniczą i zdobył oficerskie gwiazdki.  Pozostał do końca swoich dni związany z Dolnym Śląskiem stając się z czasem nie tylko współtwórcą i pionierem strażackiej formacji, ale też nestorem dolnośląskich strażaków. Po odejściu z czynnej służby w 1985 r. przez wiele kolejnych lat był częstym gościem dolnośląskiej komendy wojewódzkiej PSP. Zazwyczaj tu wypijał ulubioną kawę, pogadał z kolegami o strażackiej służbie, czasem powspominał swoje dawne dzieje. Lubił do kawy coś słodkiego i lubił żartować. Pytany np. o zdrowie, zwykle odpowiadał, że to nie jego zmartwienie, lecz… lekarzy.  Cienie wojny pozostały z nim jednak na zawsze. Znalazło to swoje odbicie w trzech książkach poświęconych walce na Kresach Wschodnich oraz późniejszym, już powojennym losom autora.

            W jednej z nich pt. „Opowiadania dezertera”, pułkownik  Kostecki napisał: ”uważam, że moim obowiązkiem jest opisanie osobistych przeżyć w okresie od 1945 r. do 2015 r., które obciążone piętnem II wojny światowej nie zawsze były lekkie i przyjemne, ale mimo tego – udało mi się dożyć sędziwego wieku...".

            Do urodzinowej "setki" zabrakło kilku lat.

Lech Lewandowski

Zdjęcia (6)

{"register":{"columns":[]}}